Trwają protesty przeciwko wyburzeniu Rzeźni Miejskiej w Chorzowie. W samo południe 5 września pod siedzibą spółki „Fabryka” przy ulicy Kamiennej 7 w Katowicach, odbyła się manifestacja z udziałem przedstawicieli Ruchu Autonomii Śląska, Stowarzyszenia Dwie Wieże oraz osób zaangażowanych w obronę postindustrialnych zabytków.Kompleks budynków przy ul. Krakusa 3 w Chorzowie z roku na rok popada w coraz większą ruinę. Rzeźnia wybudowana w 1901 roku została całkowicie zamknięta w połowie lat 90. Obiekt szybko znalazł nabywców, ale od tego czasu zabytkowe budynki niszczeją. Odpowiedzialny za taki stan rzeczy jest między innymi Radosław Marzec, prezes zarządu „Fabryki” i współwłaściciel obiektu. – Spotkaliśmy się tutaj w jednym celu – żeby bronić śląskich zabytków. Takim zabytkiem niewątpliwie są budynki Rzeźni Miejskiej w Chorzowie, które systematycznie od wielu lat są niszczone. Kroki zmierzające do zburzenia tych zabytkowych obiektów nie są prywatną sprawą właścicieli. Prowadzenie biznesu kosztem interesu społeczności chorzowskiej jest niemoralne i naganne. Działania mające na celu zniszczenie naszego wspólnego dziedzictwa stanowią przykład braku odpowiedzialności społecznej – grzmiał podczas demonstracji Janusz Dubiel z Ruchu Autonomii Śląska.Sprawa trafiła już do prokuratury. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków przesłał zawiadomienie niszczeniu zabytków i niewykonaniu zaleceń pokontrolnych, przez Radosława Marca, do Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która zleciła zbadanie sprawy Prokuraturze Rejonowej w Chorzowie. Tam toczy się obecnie postępowanie przygotowawcze. Po jego zakończeniu okaże się, czy właścicielowi zostaną postawione zarzuty. W 2006 roku właściciele zabytkowego kompleksu przedstawili koncepcję jego rewitalizacji. Część budynków miała zostać odnowiona, zrekonstruowana i wykorzystana jako zabudowania mieszkalne i usługowe. Od tego czasu nie podjęto jednak żadnych działań mających na celu uratowanie niszczejących budynków. – Zgodnie z ustawą o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami, właściciel jest zobowiązany do zabezpieczenia go oraz utrzymania w jak najlepszym stanie. Tymczasem obiekt został rozszabrowany i zrujnowany. Teren nie jest też właściwie ogrodzony i dozorowany przed pojawianiem się na nim osób trzecich. Nie doczekaliśmy się od strony właścicieli nawet najprostszego zabezpieczenia – mówi Henryk Mercik, miejski konserwator zabytków w Chorzowie.Gwoździem do trumny chorzowskiej rzeźni może się okazać postanowienie Generalnego Konserwatora Zabytków, Piotra Żuchowskiego o skreśleniu z rejestru zabytków jednej z hal, w której znajdowała się niegdyś chłodnia i maszynownia. Decyzja została podjęta wbrew opinii Narodowego Instytutu Dziedzictwa, który po przeprowadzeniu oględzin wydał negatywną decyzję w tej sprawie. – Tok rozumowania pana Żuchowskiego jest dla mnie niezrozumiały. Rzeźnia Miejska to wspaniały przykład architektury przemysłowej z czasów rozkwitu i świetności miasta. Obiekt powstał dzięki ciężkiej pracy pokoleń. Jego los nie jest i nigdy nie będzie obojętny dla współczesnych chorzowian i Ślązaków – zaznacza Janusz Dubiel. Wniosek o wykreślenie obiektu z ewidencji zabytków do NID skierowali jego właściciele. Kolejnym krokiem będzie ponowne rozpoczęcie starań o uzyskanie pozwolenia na jego rozbiórkę. Jak przekonuje Henryk Mercik wyburzenie zabytku wcale nie będzie takie proste. – Budynki nadal są wpisane do innego rejestru zabytków, a decyzja o wyburzeniu zależy m.in. ode mnie, więc do rozbiórki jeszcze daleka droga – zaznacza.Wszystko wskazuje na to, że właściciele czekają na moment gdy rozbiórka nie będzie już potrzebna. Jeżeli w krótkim czasie nie zostaną podjęte odpowiednie działania, niektóre budynki wchodzące w skład kompleksu mogą ulec zawaleniu. Miasto odebrało już właścicielom rzeźni prawo do ulgi od podatku od nieruchomości. Ten przywilej przysługuje jedynie tym, którzy dbają o posiadany zabytek. Podjęcie bardziej stanowczych kroków nie jest w tej chwili możliwe. Walczący o uratowanie zabytkowej rzeźni nie mają wątpliwości co do intencji właścicieli. – Najchętniej pozbyliby się całej tej przemysłowej części i pozostawili tylko dwa budynki administracyjno-biurowe. Wątpię, żeby ktokolwiek to przyznał, ale tak to wygląda. Z ich strony nie było nawet śladu działań zmierzających do ocalenia jakiegokolwiek fragmentu tej zabudowy. Mimo kontroli i rozmów nie zostały one podjęte. Kierunek jest zatem jasny – mówi Henryk Mercik.Przedstawiciele RAŚ wystosowali do Radosława Marca pismo, w którym wzywają do podjęcia natychmiastowych działań polegających na wykonaniu niezbędnych prac oraz podjęcia dialogu z lokalną społecznością. W trakcie manifestacji chcieli je złożyć prosto na ręce współwłaściciela kompleksu. Przedstawiciele przedsiębiorstwa nie chcieli przyjąć petycji, więc podobnie jak w przypadku wiceministra Żuchowskiego, firma otrzyma stanowisko RAŚ listem poleconym. Posiadacze obiektu od lat ignorują wszelkie prośby i upomnienia – zarówno ze strony mieszkańców, władz Chorzowa i miejskiego konserwatora zabytków. – Przekonywaliśmy ich, żeby wystąpili o dotację unijną na przeprowadzenie niezbędnych prac z czego oczywiście nie skorzystali. Właściciele rzeźni muszą się czuć bardzo bezkarnie skoro nie robią nic i uważają, że może tak postępować. Każdy budynek da się uratować. To jest tylko kwestia pieniędzy – zaznacza Henryk Mercik.Przejęcie nieruchomości przez miasto, dokonanie niezbędnych prac oraz ponowne zbycie dla celów mieszkalnych i usługowych byłoby ostatnia deską ratunku dla zabytkowej rzeźni. Czy tak się jednak stanie? Póki co nic na to nie wskazuje. Prezydent Chorzowa, Andrzej Kotala skierował do Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego pismo z prośbą o wydanie zarządzenia dotyczącego nabycia nieruchomości do zasobu Skarbu Państwa. Pozytywna decyzja jest niezbędna do rozpoczęcia starań o odebranie na drodze sądowej praw własności jej obecnym posiadaczom. Do tej pory miasto nie doczekało się jednak żadnej odpowiedzi. Mimo że dokument na biurko wojewody śląskiego trafił w lipcu ubiegłego roku.