Zaznacz stronę

Grywa u Allena i u braci Coen. Przy odrobinie szczęścia można go spotkać w… Rybniku, gdzie do niedawna miał matkę. Wciąż mało osób wie o Olku Krupie z Rybnika, który grywa w nowojorskich teatrach i w hollywoodzkich produkcjach!Zanim trafił do Nowego Jorku, debiutował w… Rybniku, w pierwszym na Śląsku Teatrze Poezji i kabarecie Osesek. – Przystąpiłem do realizacji dwóch jednoaktówek Jana Izydora Sztaudyngera. Była to prapremiera polska za zgodą autora. W jednej z nich, zatytułowanej „Wszystko winą jest Amora”, w roli Endymiona (kochanka bogini lasów Diany) wystąpił ówczesny maturzysta Aleksander Krupa. Było to w 1966 roku i był to wielce udany debiut. W Teatrze Poezji Olek występował jeszcze dwa lata – wspomina Wojciech Bronowski, założyciel Oseska.Potem były studia w Akademii Teatralnej w Warszawie, występy w teatrach Krakowa, Płocka i stolicy, wreszcie Nowy Jork… – Na scenie w Płocku, gdzie grałem tuż po studiach, zobaczył mnie teoretyk teatru, który pisał pracę o teatrze wschodnioeuropejskim, i zaprosił do Ameryki. Poleciałem. Na miejscu okazało się, że on został w Berlinie, bo zakochał się w jakiejś pani, a ja wylądowałem w USA sam z plecakiem, gitarą i 75 dolarami w kieszeni. Zatrzymałem się u Philipa Arnaulta, związanego z międzynarodowym ruchem teatralnym. Znałem go jeszcze z Płocka, bo był w Polsce z żoną, gościłem ich nawet u siebie w mieszkaniu – wspominał po latach.Wtedy jednak wrócił do kraju. Bo nie wyobrażał sobie życia poza Polską. – Byłem przepełniony poczuciem misji zawodu aktora. Razem ze mną przyjechała moja przyszła żona Noa, znakomita amerykańska kompozytorka – mówił w jednym z wywiadów. Po powrocie do Polski grał jeszcze w Płocku, gdzie wypatrzył go Krzysztof Jasiński, twórca Teatru STU. Trafili do Krakowa, jego kobieta też dostała pracę w teatrze Jasińskiego. W 1980 roku jednak wróciła do Stanów. – Tak doradził amerykański konsul, z którym byliśmy w kontakcie. Wiedział, a może przeczuwał, że coś w kraju będzie się zmieniało. Rozmawialiśmy przy głośno nastawionym radioodbiorniku, żeby nasze rozmowy nie były kontrolowane. W drodze była już nasza córeczka. Julia miała się urodzić w Polsce. Ale amerykański dyplomata przekonywał nas, żeby dziecko przyszło na świat jednak w Stanach… Ja zostałem w Polsce jeszcze przez rok. Nie było łatwo wyjechać, trzy razy przepisywałem bilet. Opuściłem kraj dopiero w 1981 roku, tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego – wspominał.Przez dziesięć lat pracował fizycznie, malując ściany, a wieczorami grał w teatrze… malarzy,, ale nie takich pokojowych, tylko van Gogha czy Gauguina. – Bywało, że zarabiałem 50 dolarów na miesiąc, a potem 50 tysięcy tygodniowo. I… bulwersowały mnie te duże zarobki – mówił. Popularność i większe pieniądze przyszły, kiedy pojawił się film. Olek zagrał m.in. w popularnym zwłaszcza w czasie świąt filmie „Sam w domu – po raz trzeci”. Wcielił się w postać Petra Beaupre’a, przywódcę międzynarodowej grupy przestępców chcących zdobyć mikroprocesor z danymi rządu USA. Na skutek nieporozumienia cenny sprzęt znajdzie się w posiadaniu ośmioletniego Aleksa. Rezolutny chłopiec postanawia przeciwstawić się gangowi… Zagrał w skandalizującym „9 i pół tygodnia” (filmie erotycznym z Kim Basinger), niedawno wystąpił w „Salt” z Angeliną Jolie i Danielem Olbrychskim. – Angelina rzeczywiście jest piękna, kamera ją wręcz całuje. W filmie gram prezydenta Rosji, którego ma zabić Angelina. Leżę na kupie gruzu, już półmartwy. Angelina ma mnie dostrzelić. Ktoś mi powiedział: Idź odpocząć. A ja byłem tak zmęczony, że dobrze mi się leżało na tym gruzie… – opowiadał Olek Krupa. Olek zagrał też w kasowym filmie Woody’ego Allena „Co nas kręci, co nas podnieca”. – Dużo wcześniej zostałem zaproszony na casting do innego filmu Allena. Woody zwinął kawałek papieru w rulonik i obserwował mnie przez ten otwór. Byłem bardzo butny, taki polski mądrala. No i zapytałem go, czy jest kapitanem statku. On się speszył, powiedział: Doskonale, dziękuję bardzo. I w filmie nie zagrałem. Po latach wybierałem się z przyjacielem na narty. W połowie drogi odebrałem telefon z zaproszeniem na casting. W filmie „Co nas kręci, co nas podnieca” gram Ala Morgensterna, który żyje w miłosnym trójkącie. Pytałem Woody’ego, jak mam czytać książkę o erotyzmie. Odpowiedział, że mam to robić, jak chcę, a jak będzie źle, to mi powie. Praca z nim jest tak wspaniała, że z radością przyjąłbym jakąkolwiek kolejną propozycję grania u niego – przyznaje Olek Krupa. Póki co pojawił się w obrazoburczej komedii „Dyktator”, której współtwórcą jest Sacha Baron Cohen. Film opowiada heroiczną historię dyktatora, który ryzykuje życiem, aby demokracja nigdy nie zagościła w kraju, który z taką miłością gnębi. Scenariusz został zainspirowany bestsellerem „Zabibah and The King” autorstwa Saddama Husseina. „Dyktator” dedykowany jest pamięci zmarłego niedawno Kim Dzong-Ila… Mimo wielu propozycji, Olek Krupa znajduje czas na to, by wpaść na chwilę na jubileusz swojego liceum w Rybniku czy zagrać ze swoimi dawnymi mistrzami z Rybnika na imprezie wspominającej Bombaj, klub, który kiedyś zawalił się w Rybniku…