Daniel Kociok z Tarnowskich Gór to prawdziwy śląski kowboj. Jest mistrzem Europy Środkowej w ujeżdżaniu byków. Jak to się stało, że Polak zaczął ujeżdżać byki?Z czym kojarzy nam się rodeo? Najczęściej z kowbojami na Dzikim Zachodzie lub mechanicznym bykiem, ustawianym w gumowym ringu, wyłożonym poduszkami – znany nam motyw z amerykańskich barów. W takim wypadku trudno uwierzyć, że student katowickiej Akademii Wychowania Fizycznego jest mistrzem Europy Środkowej w ujeżdżaniu byka! Mistrzowskie trofea Daniel Kociok odebrał 10 grudnia 2011 w Pilis koło Budapesztu. Mistrz zajmuje się tą dyscypliną sportu od 6 lat, choć na początku jego milością była jazda konna, oczywiście w stylu western.Rodeo jest sportem, który narodził się z ciężkiej pracy z bydłem, głównie w Ameryce, a także w Hiszpanii i Australii. Kowboje, którzy chcieli się parać tym zajęciem musieli wykazać się specjalnymi umiejętnościami. Ujeżdżanie byka czy dzikiego konia, właśnie dlatego, że kiedyś było zawodem „wyczynowym”, dzisiaj stało się zjawiskowym wydarzeniem sportowym, na które składa się kilka konkurencji, związanych głównie z końmi, a także z bydłem. W tej dyscyplinie sportowej liczy się umiejętność i prędkości ujeżdżania przez startujących zawodników.Rodeo jest ściśle powiązane z western riding, czyli stylem jazdy, w którym są szkolone konie, biorące udział w rodeo. Jak przyznaje Daniel Kociok, wszystko zaczęło się właśnie od jazdy konnej w stylu western, której sztukę opanował perfekcyjnie. – Ojciec postanowił zacząć jeździć konno w stylu western i po kilku tygodniach namówił mnie, żebym również spróbował. Jeździliśmy w stajni John West Ranch, która organizowała pokazy konne. Po kilku miesiącach jazdy zacząłem treningi do pokazów tejże grupy pod okiem Szymona Wierzchosławskiego, który był pierwszym Polakiem jeżdżącym na bykach. Na pierwszym rodeo w Czechach, na którym byłem, Szymon spytał się czy chciałbym spróbować. Pomyślałem, że skoro biorę udział w pokazach konnych i dosyć dobrze mi to wychodzi, to czemu by nie spróbować jazdy na bykach – opowiada mistrz Europy Środkowej.Na bykach jeździ od około pięciu lat, ale dwa lata temu jeszcze nie wierzył, że może osiągnąć mistrzostwo. Pierwsze próby ujeżdżania kończyły się porażkami. – Pierwsza moja jazda na byku, której nie zapomnę to rok 2007. Towarzyszyła temu wtedy ogromna adrenalina. Oczywiście nie było mowy o zaliczeniu jazdy, zostałem zrzucony po 3 sekundach – opowiada Daniel Kociok. Mistrz najpierw jednak trenował bez byka. Zamiast niego, do ćwiczeń służyła mu zwykła beczka. – Kiedy zaczynałem trenowaliśmy na beczce podwiązanej na czterech linach. Teraz zdarza nam się trenować trzy razy do roku. Jazda konna też w pewnym stopniu pomaga w utrzymaniu formy. Oczywiście, sprawia mi to ogromną przyjemność i będę uprawiał ten sport dopóki zdrowie dopisze – dodaje student.I ma rację. Ujeżdżanie byków to niebezpieczna i kontuzjogenna dyscyplina sportowa, a zawodnicy nie mogą być pewni, że po skończonej konkurencji zejdą z areny o własnych siłach. Obok chodzenia bez zabezpieczeń po wysokich obiektach czy skokach z opóźnionym otwieraniem spadochronu jest na czwartym miejscu w rankingu najbardziej niebezpiecznych sportów. Daniel jednak nie obawia się o swój los. Otwarcie przyznaje, że ten ekstremalny sport go nie przeraża. – Większość sportów ekstremalnych jest groźna, czy spadniesz z ściany wspinaczkowej, czy tonowy byk cię staranuje i zacznie się tobą bawić – skutki mogą być dosyć bolesne, albo i gorzej. Jedną z niebezpieczniejszych jest sytuacja, w której zostało się zrzuconym przez byka, ale ręka nadal tkwi w linie i zawodnik ma problemy z odplątaniem się – wyjaśnia Daniel. Sam mistrz jak nie miał poważnej kontuzji. – W większości to siniaki, lekko naderwane mięśnie i stawy, jednak byłem świadkiem niezbyt przyjemnych urazów np. kopnięcie w głowę, złamanie kości piszczelowej czy zerwania mięśnia – dodaje.W Polsce nie są organizowanie żadne zawody z udziałem byków, dlatego też cała grupa, do której należy Daniel – Polish Professional Rodeo Team – jeździ w tym celu do Węgier, a od 2012 roku również do Włoch. – Aby dalej móc jeździć potrzebujemy sponsora, gdyż koszty wyjazdu na razie ponosimy z własnej kieszeni. Nasza sytuacja diametralnie by się zmieniła, gdyby w Polsce zaczęto organizować rodeo – podsumowuje Daniel.Jakie są szansę na organizacje rodeo w Polsce nie wiadomo, niestety ten sport nie jest w naszym kraju popularny i mało kto słyszał o jego istnieniu. W Polsce jednak bardzo często rodeo i ujeżdżanie byka mylone jest z korridą czyli rytualną walką z bykiem. Widowisko jest szczególnie popularne w Hiszpanii. Jak przebiega walka? Najpierw hodowanego specjalnie na tę okazję byka wpuszcza się na arenę, zwaną plaza de toros czyli plac byków. Po pierwsze zadaniem torreadorów jest rozdrażnienie byka. Naprowadzają zwierzę na pikadorów, a oni starają się wbić lancę w unerwiony garb tłuszczu na karku byka. Kiedy byk jest już zmęczony, występuje matador, który zabija zwierzę, trafiając szpadą w miejsce wielkości monety na karku byka. Taki cios przerywa rdzeń kręgowy. Kiedy ta sztuczka uda się za pierwszym razem, matador zyskuje brawa widowni i ma prawo odciąć sobie na pamiątkę ucho byka, czasem również ogon. Spór o korridę trwa od dziesięcioleci. Jej przeciwnicy twierdzą, że sprowadza się ona do torturowania zwierzęcia, które wykrwawia się ku uciesze tłumu. Natomiast zwolennicy, do których należy sam król Hiszpanii Juan Carlos, podkreślają, że korrida to wyjątkowa sztuka łącząca w spójną całość choreografię, kostium i muzykę. Parlament Katalonii uchwalił zakaz korridy od 1 stycznia 2012 roku.