Zaznacz stronę

Święta Wielkiej Nocy tuż-tuż, warto więc zapoznać się z wielkanocnymizwyczajami, zwłaszcza, że nie wszystkie są powszechnie znane i nie wszystkie kultywuje się do dziś.Swego czasu w Niedzielę Palmową do kościoła całe rodziny przychodziły z palmami ze świeżo zerwanych gałązek wierzby lub leszczyny, rzadziej cisu, sosny lub jałowca, nigdy zaś z  topoli. Przypisywano im właściwości lecznicze i dlatego po powrocie z kościoła chłostano się nimi dla zachowania zdrowia. Na śląskich wsiach połykano pączki zerwane z gałązki wierzbowej, co miało zapobiec chorobom gardła, płuc i bólom różnego pochodzenia.Jeszcze dzisiaj w Gierałtowicach istnieje zwyczaj, że zjada się trzy „kocanki” z poświęconej palmy. – Takie palmy paliło się potem i z pozostałych patyczków robiło się krzyżyki, które zatyka się w pierwszy dzień świąt na polu, aby były dobre plony, by zapewnić sobie urodzaj, a popiół ze spalenia też się zostawia – opowiadają panie z Koła Gospodyń Wiejskich w Gierałtowicach. Po poświęceniu palmy ludzie zanoszą je do domu. Na niektórych wsiach umieszczają je za „świętym obrazem”, by  równo się ususzyła. Istnieje też zwyczaj zanoszenia palemek na cmentarz.Szczególnym zwyczajem kultywowanym w niektórych regionach Śląska jest  przystrajanie tzw. goiku, czyli drzewko ozdobionego wydmuszkami kolorowych jajek i barwnymi wstążkami.Głównym zajęciem w wielkanocną sobotę jest jednak barwienie jajek, zwanych pisankami. Istniały różne metody barwienia, np. jajko najpierw pokrywano pszczelim woskiem, a następnie gotowano w barwnikach. Potem zaś, po ostygnięciu, dla nadania połysku, nacierano ugotowane jajko smalcem. Najpopularniejsze było barwienie w łupinach cebuli, dających kolor od żółtego do ciemnobrązowego, w zależności od ilości użytych łupinek i czasu pozostawienia w wywarze. Najjaśniejszy barwnik uzyskiwano z kory młodej niedojrzałej jabłoni, dodając kwiatów majówki błotnej, a także suszonych jaskrów polnych. Na zielono barwił wywar z widłaka, młode żyto ozime i pokrzywa. Kolor brunatny zapewniały liście bazylii,  fioletowy – liście ciemnej malwy, zaś czerwonawe były po wywarze z kory dębowej lub owoców bzu czarnego.     Barwy jajek miały charakter symboliczny, np. fioletowe oznaczały wielkopostną żałobę, która się zakończyła, żółte i zielone – radość ze zmartwychwstania Chrystusa, a czerwona – symbolizowała krew Jezusa przelaną za grzechy.     Święta wielkanocne to przede wszystkim tradycja rodzinnego biesiadowania – cała rodzina zasiada do uroczystego śniadania  wielkanocnego, gdzie je się żur na zakwasie z żytniej mąki albo wędzonkę, jaja, chrzan, białą kiełbasę, a także  różne ciasta drożdżowe z posypką, z serem lub makiem. – Zanim się zacznie śniadanie wielkanocne, trzeba się podzielić jajkiem. Później na wielkanocny obiad mogą być potrawy takie jak rolada tradycyjna, modro kapusta, kluski, albo inne dania mięsne – opowiadają panie z KGW w Gierałtowicach.W Gierałtowicach specyficzną tradycją jest umieszczanie na parapetach specjalnych talerzyków, na których dzieci, po powrocie ze święcenia potraw mogły znaleźć słodką niespodziankę.  Kultywuje się tu także zwyczaj tzw. szukania zajączka. Prezenty, czyli tzw. „zajączki”, najczęściej w formie słodyczy, chowa się w ogródkach pod drzewami lub krzewami i dzieci muszą je znaleźć.Ze spożywaniem święconego wiązało się też szereg zwyczajów, np. jajko trzeba było zjeść do końca, a skorupki zakopać w ogródku, żeby wszystko dobrze rosło, albo też dać kurom, aby dobrze niosły. Pozostałości po potrawach wielkanocnych trzeba było spalić, a nie wyrzucić, bo to przynosiło nieszczęście. Czasem także dawano zwierzętom kawałki świątecznego ciasta albo resztki śniadania wielkanocnego.- Na święta zawsze są u nas mazurki,  pascha z białego sera, żółtek, kremówki, rumu i rodzynek, a także taki słodki deser, „szpajza”, który podajemy  z bitą śmietaną na wierzchu. Ja co roku robię też, tak jak mój ojciec, a wcześniej dziadek, tradycyjną wędzonkę – opowiada pani Maria Hajduk z Koła Gospodyń Wiejskich w Gierałtowicach.- Świąteczne potrawy zawsze przygotowujemy z  produktów naturalnych, od lat ciągle tak samo, według starych przepisów – potwierdza pani Gerda Czapelka.- Na „śmigusa”,  czeka się po mszy, bo to wtedy schodzą się sikacze, którzy polewają perfumami albo wodą,  i za to  trzeba się odwdzięczyć. Można dać jajka „szkrobane”, słodycze albo ciasto – dodaje pani  Irena Ficek z Koła Gospodyń Wiejskich w Gierałtowicach.Pisankami niegdyś grało się też w tzw. walatkę – polegającą na uderzaniu pisanką o pisankę, a kto stłukł pisankę należącą do przeciwnika wygrywał  jego zapas barwionych jajek. W niektórych wsiach urządzano zawody w przerzucaniu pisanek przez dach kościoła lub chałupy. Ofiarowywano także pisanki w prezencie i to nie tylko dzieciom, ale i gościom, bo taki podarunek był wyrazem dobrych życzeń i serdecznych uczuć do obdarowywanego.