Nowe zasady utrzymaniu czystości i porządku w gminach funkcjonują już od trzech miesięcy. Wejście ustawy w życie miało przybliżyć funkcjonowanie naszej gospodarki odpadami do standardów europejskich. Póki co w wielu miejscach jest gorzej niż przed 1 lipca.O tym, że „ustawa śmieciowa” nie działa tak jak powinna doskonale wiedzą mieszkańcy osiedla „K” w Tychach – Za mało jest tych pojemników i za rzadko po nie przyjeżdżają. U nas na osiedlu to czasem już po kilku dniach kontenery są pełne. Ludzie nie mają gdzie wyrzucać, więc zostawiają obok kontenera. Potem to się wala po ulicach. Nie jestem przeciwna ustawie, ale na razie płacimy więcej, a pozytywnych dla mieszkańców efektów nie ma – mówi pani Maria. Jak przekonują osoby odpowiedzialne za wywózkę śmieci, sami lokatorzy również nie są bez winy. – Problem jest tego typu, że niektórzy po prostu nie segregują tych śmieci. Kolejną sprawą jest to, że kiedy przyjeżdżamy na miejsce to często te kontenery są powywracane. Ludzie je podważają, najczęściej te pojemniki na metale i pewnie gdzieś sprzedają te śmieci – mówi pracownik jednej z firm wywożącej śmieci. – Ilość tych pojemników jest w sam raz. Sprawa wygląda tak, że kiedy przyjeżdżamy to jedne są w połowie pełne, a drugie, w innym miejscu przepełnione. To nie jest przypadek. Mieszkańcy często wyrzucają śmieci nie do tych pojemników co trzeba, albo nie pod swoim blokiem – dodaje. Niezależnie od tego czy wina stoi po stronie mieszkańców czy firmy wywożącej śmieci, ich problem jest wspólny – sterty śmieci na ulicach. Przed rewolucją śmieciową odpowiedzialność za odpady brał na siebie właściciel posesji, który podpisywał umowę z firmą wywozową. Teraz ten obowiązek należy do gminy. Ceny za wywóz śmieci poszły w górę. W niektórych miastach wzrosły one dwa, albo nawet trzykrotnie. Prawdziwą burzę wywołał natomiast pomysł prezydenta Katowic, Piotra Uszoka o naliczaniu stawki za wywóz śmieci „od metra”. Taki model pobierania opłat uderzyłby przede wszystkim osoby mieszkające samotnie. Pod presją mieszkańców zdecydowano jednak, że opłaty będą naliczane „od głowy”, tak jak w pozostałych miastach województwa śląskiego. – Początkowo rozważano wprowadzanie w Katowicach stawek uzależnionych od zużycia wody. Miał być to najbardziej wiarygodny system pomiaru. Później było jeszcze parę innych pomysłów – w tym opłaty od metra. Ostatecznie zdecydowaliśmy się z tego zrezygnować – tłumaczy Jakub Jarząbek, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Katowice. Na zamieszaniu wokół sposobu naliczania opłat w Katowicach się nie skończyło. W pierwszych tygodniach funkcjonowania ustawy śmieciowej wiele ulic stolicy śląskiej aglomeracji zamieniło się w wysypisko śmieci. Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej nie potrafiło sobie poradzić z tak wielkim wyzwaniem jakim niewątpliwe jest odbiór śmieci z całego terenu miasta. Na pomoc Katowicom przyszła sosnowiecka firma Remondis, która przejęła od MPGK obowiązek odbierania śmieci z Ligoty i Panewnik. Umowa pomiędzy spółkami została podpisana na cztery lata. Czy przełożyło się to na poprawę czystości katowickich ulic? – Wydaje mi się, że jest trochę lepiej. Problem z tymi śmieciami jest taki, że ludzie chyba z natury są takimi bałaganiarzami. Często widzę jak ktoś wyrzuca papierek na ulicę, albo zamiast do kontenera, obok niego. Mieszkam na osiedlu i chyba w takich miejscach rozwiązaniem byłoby zamknięcie tych kontenerów pod kluczem. Może wtedy ubyłoby tych śmieci na ulicach? – zastanawia się pani Krystyna, mieszkanka Katowic. Mimo, że gminy miały półtora roku na przystosowanie się do nowych zasad, nie każda zdążyła z wprowadzeniem ich na czas. 1 lipca aż 65 gmin nie ogłosiło wyników przetargu, a w 4 złożono zażalenia. W nich musiało się odbyć postępowanie wyjaśniające. Na 167 gmin województwa śląskiego wszelkich formalności po niemal dwóch tygodniach od wejścia ustawy w życie dopełniło 140, 24 zastosowały wariant przejściowy. Tymczasowo odbiór śmieci odbywa się tam na starych zasadach. Na nieoczekiwane rozwiązanie zdecydowały się natomiast władze Piekar Śląskich. Tam, zgodnie z decyzją prezydenta miasta, Stanisława Korfantego, w ogóle nie przeprowadzono procedury przetargowej. Wywozem śmieci nadal zajmuje się tam Zakład Gospodarki Komunalnej. Zgodnie z ustawą, firma odpowiedzialna za utrzymanie czystości w mieście powinna być wybrana drogą przetargu. Oznacza to, że działania władz miasta nie są zgodne z prawem. – Nasza decyzja jest efektem długotrwałych analiz prawnych i technicznych. W naszych działaniach kierujemy się przede wszystkim troską o mieszkańca, a naszym celem jest to, by system odbioru odpadów działał sprawnie. Chodziło nam przede wszystkim o uniknięcie chaosu, który już dzisiaj możemy obserwować w wielu miastach Polski. Rozwiązanie to gwarantuje, że odpady nie wylądują gdzieś na dzikich wysypiskach. ZGK dysponuje odpowiednim zapleczem technicznym oraz potencjałem ludzkim, niezbędnym do efektywnego odbioru odpadów komunalnych – mówi Janusz Pasternak, zastępca prezydenta miasta Piekary Śląskie. Zamieszanie wokół „ustawy śmieciowej” trwa w najlepsze i prawdopodobnie szybko się nie skończy. Jak twierdzi Arkadiusz Primus, kierownik Śląskiego Klastra Gospodarki Odpadami, na to by założenia „ustawy śmieciowej” zaczęły funkcjonować prawidłowo, trzeba jeszcze poczekać. – Przypuszczam, że ten system będzie się zmieniał i modelował jeszcze przez jakiś czas. To jest kwestia roku, może dwóch lat. Trzeba było zrobić ten krok, chociaż był on trudny i kontrowersyjny. Nie wszystkie gminy radzą sobie z ustawą śmieciową, ale można się było tego spodziewać. Widocznie trzeba jeszcze trochę czasu, aby wszystko zaczęło funkcjonować jak należy – przekonuje. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska rozpoczął już ogólnokrajową kontrolę, która powinna się zakończyć w listopadzie. Za nieprzystosowanie się do nowych zasad utrzymania czystości i porządku w gminach inspektorzy mogą nałożyć karę w wysokości nawet 50 tys. zł. Już teraz zapowiedziano wprowadzenie zmian w ustawie. To czego będą one dotyczyć dowiemy się prawdopodobnie w ciągu najbliższych tygodni.