Krzysiek pracuje w agencji interaktywnej, Marta ma stadninę koni, Kuba jest studentem, a Andrea chodzi jeszcze do szkoły. Łączy ich wspólna pasja, którą nie jest piłka nożna ani żużel, ale rycerstwo. Walkę na miecze i inną broń z epoki można oglądać już nie tylko podczas inscenizowanych bitew. Stała się ona sportem, i to coraz popularniejszym.Niegdyś spotykali się podczas bitew albo na dworach władców. Swoimi popisami zachwycali piękne damy i możnych tego świata. Walczyli o sławę, o honor, o bogactwa. Dzisiejszych rycerzy bardziej interesuje sportowa pasja i zakwalifikowanie się do Rycerskich Mistrzostw Świata. Na początku tego miesiąca w Jaworznie odbył się V Turniej Polskiej Ligi Walk Rycerskich, który był częścią eliminacji do tej prestiżowej imprezy. Współczesny turniej rycerski to nie jest żadna improwizacja. W walce zadaje się prawdziwe ciosy, a każde trafienie jest osobno punktowane. Miecze krzesają iskry, hełmy wyginają się od uderzeń, a widz stojący za blisko walczących może naprawdę zostać ranny. Zawodnicy występują w szatach i zbrojach, które dokładnie odwzorowują te ze średniowiecza. Juniorzy dla bezpieczeństwa korzystają z mieczy, których ostrza wykonane są z gąbki, a ich tarcze obito miękkim materiałem. Dla dorosłych nie ma taryfy ulgowej. W zbroi i w sukience Tajniki rycerskiej zbroi zdradza Krzysiek Szatecki, manager agencji interaktywnej z Warszawy. Kto w ogóle zajmuje się produkcją średniowiecznego ekwipunku? – Są pasjonaci, którzy z tego żyją. Hełm jest najdroższy, kosztuje około 1200 zł, bo jest najgrubszy i musi chronić głowę. Do tego dochodzą koszty napraw, ale nie są one aż tak wysokie i wykonuje się je dopiero po zakończeniu sezonu. – Ubiór zajmuje mniej więcej dwadzieścia minut – dodaje rycerz. Wprawny obserwator zauważy jednak, że pod szatami z epoki kryje się współczesna odzież termoaktywna. Współczesnych walk rycerskich dosięgło także równouprawnienie. Kobiet – rycerzy jest w Polsce około dziesięciu, z czego na turnieju stawiły się tylko dwie, Marta i Maja. Zawodniczki zastanawiają się dlaczego tak niewiele pań uprawia ten sport. – Pewnie to kwestia kosztów. Miecz i pełna zbroja kosztują około 5-6 tys. zł, a zamiast tego można przecież kupić ładny, różowy dresik i karnet na fitness za 50 zł – stwierdzają dziewczyny. Marta z Wrocławia zaczęła swoją przygodę z rycerstwem od trenowania jazdy konnej. Ma własną stadninę i urządza pokazy jeździeckie. Pewnego dnia zobaczyła rycerza na koniu i pomyślała – też tak chcę. Kobiety mogą stawać w szranki także z mężczyznami, mimo że bardzo często są niższe, a ich ciosy mają krótszy zasięg. Być może dlatego tuż przed finałem turnieju miecza długiego Maja uległa walczącemu w samurajskim stylu Łukaszowi siedemnaście do sześciu. Marta także musiała przerwać walkę. – O jeden cios za daleko – mówi pokazując obolały palec prawej dłoni. Zderzenie światów Udział kobiet w pojedynkach na miecze to nie jedyna różnica pomiędzy turniejami rycerskimi dawniej i dzisiaj. W średniowiecznej Europie starcie rycerza z japońskim samurajem było niemożliwe, ale w XXI wieku możemy się przekonać kto wygrałby taką potyczkę. W V Turnieju Polskiej Ligi Walk Rycerskich uczestniczyło dwóch samurajów, Łukasz i Kuba. Pochodzący z Rzeszowa Kuba rozprawił się z legendą o wadze broni białej. Okazuje się, że wbrew pozorom nie była ona aż tak ciężka. – Miecz samuraja ważył nie więcej niż półtora kilograma. Podczas bitwy nie dało się wymachiwać cięższym kawałem żelastwa! – tłumaczy. Kuba brał udział w dwóch turniejach: broni drzewcowej oraz miecza długiego. W pierwszym z nich odpadł w przedbiegach, ale walcząc na miecze pokonał Maję osiem do pięciu i zajął trzecie miejsce w tej kategorii. Drugi na podium stanął Łukasz, udowadniając, że japońscy wojownicy w niczym nie ustępowali tym z Europy. Wszystkim tym zmaganiom z uwagą przyglądał się Krzysztof Olczak, kapitan reprezentacji Polski. Rycerskie Mistrzostwa Świata, w których weźmie udział, odbędą się w tym roku w Chorwacji oraz Hiszpanii. – Przez ostatnie dwa lata zawsze ocieraliśmy się o finał – wspomina kapitan. – Poprzednio wyeliminowali nas Rosjanie, późniejsi zwycięzcy. Czy to oznacza, że w tym sporcie też zawsze trafiamy do „grupy śmierci?” Krzysztof mimo to jest pełen nadziei na nadchodzący sezon. Turniej już dowiódł, że w naszym narodzie wciąż jest bojowy duch. Jakub Wesecki