Damian Jonak jest nadal niepokonany na zawodowym ringu. Możliwe, że już w tym roku śląski bokser spełni swoje największe marzenie i wreszcie stanie do walki o mistrzostwo świata w wadze junior średniej.
Kurier Polski: Dlaczego akurat boks? W młodości nie interesowałeś się innymi sportami?
Damian Jonak: W dzieciństwie zawsze ciągnęło mnie do sportów walki. Chciałem po prostu walczyć, kto wie, może dziś byłyby to treningi MMA. Na początku trenowałem judo w Czarnych Bytom. Po przeprowadzce w wieku 10 lat rozpocząłem treningi bokserskie w Szombierkach Bytom pod okiem Mariana Łagockiego i Marka Okroskowicza. Myślałem, że wrócę do judo, ale szybko połknąłem bakcyla i już wiedziałem, że chcę to robić.
KP: Miałeś jakiegoś idola w świecie boksu, na którym się wzorowałeś?
DJ: W boksie zawodowym było i jest wielu doskonałych zawodników. Na pewno takim wzorem był dla mnie zawsze Oscar de la Hoya. On walczył też w mojej kategorii wagowej. Osiągnął wielkie sukcesy i był wielokrotnym mistrzem świata. Do tego miał dobrze poukładane życie prywatne i przede wszystkim do teraz potrafi wykorzystać swoje sukcesy w życiu zawodowym.
KP: Stoczyłeś jak na razie 36 walk i tylko jedna z nich zakończyła się remisem. Jak to jest być bokserem niepokonanym na zawodowym ringu?
DJ: Ja do wszystkich rankingów i bilansów podchodzę z dużym dystansem. Mam dobry bilans, ale każdy pojedynek może to zweryfikować. Tak naprawdę decyduje to, z jakimi przeciwnikami się walczy. Można wygrywać wszystkie starcia, a trafisz na rywala, którego styl walki kompletnie ci nie odpowiada. To może oznaczać porażkę nawet w ostatniej rundzie, mimo że przeciwnik jest słabszy fizycznie. Dlatego podczas każdej walki muszę być maksymalnie skoncentrowany.
KP: Jak przygotowujesz się do swoich walk? Na co szczególnie zwracasz uwagę?
DJ: Takie przygotowania rozpoczynają się zwykle 2-3 miesiące wcześniej. Na początku trenuję na Śląsku z trenerem Okroskowiczem. 5-6 tygodni przed walką wyjeżdżam do Warszawy, gdzie odbywają się już treningi specjalistyczne z innymi zawodnikami z grupy KnockOut Promotions. Dwa razy w roku wyjeżdżamy do Zakopanego, gdzie przede wszystkim budujemy siłę i wytrzymałość, co ma podczas innych treningów ogromne znaczenie. Powstają fundamenty, które mogą okazać się decydujące podczas walki na ringu.
KP: Masz jakiś szczególny utwór muzyczny, który mobilizuje Cię przed walką?
DJ: Dla mnie bardzo motywujące jest, kiedy muzyka jest napisana pode mnie. Tak jak jest w przypadku kawałka grupy Bezimienni. Uwielbiam, kiedy wchodzę na ring, a muzyka gra na żywo. Wtedy naprawdę skacze mi adrenalina i jestem bardzo zmobilizowany. Natomiast w szatni przed pojedynkiem mam dwa utwory, które puszczam. To „Walka” i „Idź i walcz” także w wykonaniu Bezimiennych.
KP: Twój ostatni pojedynek w katowickim Spodku był bardzo widowiskowy. Jackson Osei Bonsu był Twój najtrudniejszym rywalem? Można w ogóle tak kategoryzować bokserów?
DJ: Mogło to tak wyglądać, bo walka trwała dziesięć rund, ale powiem szczerze, na pewno nie była najcięższa. Akurat ten rywal i jego styl boksowania mi pasował. Miałem dobrą taktykę, której może nie zrealizowałem w 100 proc., ponieważ pod koniec poczułem się zbyt pewny siebie, co mogło mnie zgubić. Częściej wspominam walkę z 2007 roku w Katowicach, gdzie moim przeciwnikiem był Michael Schubov. Już na początku starcia posłałem go na deski i myślałem, że jest po walce. On się później skupił na obronie i stopniowa przejmował inicjatywę. Pod koniec byłem w dużych opałach, ale udało mi się dowieźć zwycięstwo do końca. Nauczyłem się wtedy, że nikogo nie wolno lekceważyć. Wygrana sprawiła mi ogromną radość, ponieważ nie zawiodłem kibiców w Spodku, którzy mnie dopingowali.
KP: No właśnie, wszędzie podkreślasz, że najlepiej walczy Ci się przed śląską publicznością. Czujesz się tutaj najpewniej?
DJ: Przede wszystkim wsparcie kibiców jest bardzo ważne. W trudniejszych momentach człowiek zawsze może liczyć na dodatkową motywację. Do tego na Śląsku są ogromne tradycje bokserskie, dlatego wszędzie podkreślam skąd jestem i zawsze walczę dla tych ludzi, którzy tworzą niepowtarzalną atmosferę, szczególnie w Spodku. To nie jest żadna kokieteria z mojej strony. Jestem związany z tym regionem i staram się pielęgnować tę tradycję.
KP: Kiedyś byłeś górnikiem. Wtedy też wstąpiłeś do „Solidarności”. Swoją sympatię do związku pokazujesz podczas każdej swojej walki. Te idee także pielęgnujesz?
DJ: Staram się w życiu kierować ideami Solidarności. Jest to piękna sprawa. Z tego ruchu w końcu zasłynęliśmy na świecie i z nim jesteśmy kojarzeni. Powinniśmy być z tego dumni. Promocję Solidarności rozpocząłem od współpracy z panem Piotrem Dudą, który był wtedy przewodniczącym związku w naszym regionie. Jest to wzajemne wsparcie, bo osoby z Solidarności pomagają mi w wielu kwestiach. Uważam, że młodzi ludzie za moim pośrednictwem mogą sobie przypomnieć, dzięki komu żyją w wolnym kraju. Tak naprawdę minęło 20 lat od tego jak zostaliśmy wyzwoleni, a 30 od powstania związku, więc to nie jest dużo czasu, a wiem, że to jest zapominane. Związek nadal pomaga w wielu kwestiach i pokazuje, co to znaczy wzajemne wsparcie.
KP: Często wspierasz akcje charytatywne? To ważna część Twojej poza sportowej działalności?
DJ: Ogólnie staram się wspierać takie akcje, jak tylko czas mi na to pozwala. Uczestniczę w wielu różnych spotkaniach z młodzieżą i staram się wspomagać z moimi sponsorami inicjatywy, które mają szczytny cel. Ogólnie nie trafia to często do mediów, bo robię to dla siebie i nie chcę się przed nikim chwalić. Jeżeli komuś coś podaruję, to przecież najważniejsza jest radość tych ludzi. W tym roku też już zaplanowałem kilka takich spotkań i mam nadzieję, że będzie to kontynuowane, bo to naprawdę fajna sprawa wspierać młodych ludzi.
KP: Na koniec pytanie, który na pewno często słyszysz. Kiedy staniesz do walki o mistrzostwo świata?
DJ: W każdej federacji, która sporządza ranking jestem bardzo wysoko. W rankingu WBA jestem drugi, ale pozycja numer jeden pozostaje nieobstawiona. Teoretycznie więc wszystko jest bardzo blisko, tylko wszystko zależy od promotorów, którzy muszą taką walkę zorganizować. Na pewno nie odbędzie się ona w Polsce. Waga junior średnia jest bardzo dobrze obsadzona w USA i tam wszystko napędza telewizja. Dlatego jest kilka czynników, które mogą wpłynąć na organizację takiej walki. Jeżeli chodzi o mnie i moich trenerów, to bardzo byśmy chcieli, żeby taka propozycja padła. Wtedy na pewno ją przyjmiemy.