Zaznacz stronę

Nawet pięć tysięcy osób może na Śląsku trudnić się prostytucją – wynika z ostrożnych szacunków śląskich socjologów. Trudno te dane zweryfikować, bo prawdziwa, „twarda” prostytucja to szara strefa. Prężnie rozwija się też zjawisko sponsoringu, czyli usług seksualnych i towarzyskich, świadczonych przez młode osoby (przede wszystkim studentki, ale też licealistki i gimnazjalistki) wybranym, najczęściej zamożnym mężczyznom. Seksbiznes został zrewolucjonizowany przez Internet. Dzisiaj każda kobieta, zainteresowana świadczeniem tego typu usług, może dodać swoje ogłoszenie na jednym z wielu portali z ogłoszeniami erotycznymi. Na jednym z nich jest blisko pół tysiąca anonsów dziewcząt i kobiet z samych Katowic, które trudnią się tym procederem. „Reprezentację” ma każde, większe śląskie miasto, Chorzów, Ruda Śląska, Gliwice, Rybnik… Katowickie „divy” (tak panny do towarzystwa są nazywane) można wyszukiwać nawet po dzielnicach. Każda panna ma swoją galerię zdjęć, opis usług, cennik, dostępność. Przeważnie siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę… Kobiety przyjmują najczęściej w wynajmowanych mieszkaniach rozsianych po całym Śląsku. Szacuje się, że w samej katowickiej Superjednostce działa nawet 50 miejsc z płatnym seksem! To dość kłopotliwe sytuacje. Pijani klienci często nocami dobijają się nie do tych drzwi, co trzeba, budząc innych lokatorów. Czasem mieszkańcom udaje się przegonić uciążliwych sąsiadów. Tak było niedawno na przykład w jednym z bloków przy ulicy Katowickiej w pobliżu Spodka.

Drogówka, czyli na świeżym powietrzu

Wbrew pozorom, nie jest to sezonowy interes. Prostytutki można spotkać nawet przy minusowej temperaturze na ulicy. Mało tego, mimo mrozów, potrafią być skąpo ubrane, wręcz roznegliżowane. W Katowicach upodobały sobie rejon cmentarza na ulicy Francuskiej, okolice ulicy Damrota, Spodka. Są też przy niemal wszystkich trasach wylotowych z miasta, na Bielsko, Wisłę itp. Usługi świadczą po prostu w samochodach klientów. Jeśli do „konsumpcji” dochodzi w centrum miasta, wówczas kierują klienta najczęściej na strzeżony parking. Po uiszczeniu opłaty parkingowego oficjalnie nie interesuje, co dzieje się w samochodzie. Jeśli usługa jest realizowana po zapadnięciu zmroku, wówczas nie jeżdżą nawet na strzeżone parkingi, pracując w jakimkolwiek nieco ciemniejszym miejscu. Panienki z trasy kierują swoich klientów najczęściej w leśne dróżki. Wiedzą, gdzie są zakazy wjazdu, gdzie można natknąć się na leśnika, a gdzie na policjanta. Żeby nie było przykrych niespodzianek.

Dziewczyna z akademika

W trakcie roku akademickiego (i niestety szkolnego również) wiele młodych dziewcząt dorabia sobie, poszukując mężczyzn, gotowych zapłacić za chwile spędzone z nimi. Nie tylko za sam seks, ale za towarzystwo, możliwość pokazania się z młodą, atrakcyjną, inteligentną kobietą. W tym wypadku klienci nie płacą tylko pieniędzmi, ale też ciuchami, kosmetykami, kolacjami w dobrych lokalach czy nawet zagranicznymi wyjazdami. Z badań przeprowadzonych przez wrocławskiego socjologa Jacka Kurzępę wynika, że co piąty student pracuje w seksbiznesie! Prostytuują się głównie studentki kierunków humanistycznych: pedagogiki, historii, filologii czy prawa. Co ciekawe, sprzedają się również młodzi mężczyźni, z AWF-ów i politechnik. Panowie bywają także chippendalesami, są zapraszani na wieczory panieńskie, gdzie wykonują taniec erotyczny. – Jest też żigolo, mężczyzna do wynajęcia, który świadczy usługi seksualne majętnym kobietom po czterdziestce albo starszym. Wśród studentów, zajmujących się seksbiznesem, jest spora grupa mężczyzn świadczących usługi homoseksualne. Ale w tym przypadku są to najczęściej osoby z kierunków humanistycznych, gdzie homoseksualizm jest bardziej akceptowany – mówił profesor Jacek Kurzępa w wywiadzie dla jednego z wrocławskich portali. Co pcha młodych do tego biznesu? Z badań wynika, że przede wszystkim chodzi o motywację ekonomiczną. Seksbiznes stał się jedną z możliwych, racjonalnych form zarabiania, dzięki której młodzi ludzie mają pieniądze na studia. Oczywiście, zdarzają się też przypadki, że na taką pracę decydują się ludzie, którzy mogliby się utrzymać bez dodatkowych pieniędzy, ale po prostu chcą mieć przyjemność fizyczną i dostać za to pieniądze.

Agencje w odwrocie

Padło za to wiele popularnych jeszcze w latach 90. agencji towarzyskich. Kilka lat temu lokal taki zamknięto na przykład w Rybniku – nie było dziewcząt zainteresowanych pracą. Musiały dzielić się zarobkami, na własną rękę zarobią więcej. Ubywało też klientów. Wstęp do takiego lokalu zwykle kosztuje. Słono płaci się za napoje, w dodatku dziewczyny tam pracujące zwykle proszą mężczyzn o stawianie im drinków. Płaci się oczywiście za wizytę z kobietą w pokoju w takiej agencji. Rachunek końcowy może przyprawić o zawrót głowy. Kilka agencji (pod szyldem nocnych klubów) działa m.in. w Katowicach. Prócz płatnego seksu, oferują m.in. taniec erotyczny, masaże, organizację wieczorów kawalerskich, spotkań biznesowych i innych. Jeden z klubów ma do dyspozycji limuzynę. Można sobie zamówić kurs z kierowcą, szampanem i kobietą w środku…

Ile to kosztuje

W prywatnym mieszkaniu za godzinkę towarzystwa płaci się od 130 do nawet 500 złotych. Średnia cena to 150 zł. Są też opcje 15-minutowe (50-100 zł), półgodzinne (80-130 zł). Ale można także zażyczyć sobie towarzystwo na kilka godzin czy wręcz na całą noc (cena do indywidualnej negocjacji, „nocka” to zwykle około 1 tysiąca złotych). „Drogówka”, czyli usługa na świeżym powietrzu (zwykle po prostu w samochodzie) kosztuje 50 zł (seks oralny) i 70-80 zł za seks tradycyjny. „Divy” kuszą zwykle klientów kompletem za 100 złotych. Do tego dochodzi koszt parkingu.

Zarabiają też inni

To cały biznes, chociaż mocno szemrany. Zarabiają nie tylko prostytutki. Swoją, niemałą działkę (od 30 do 70 procent) biorą właściciele agencji czy nocnych klubów (to w przypadku panien pracujących w takich miejscach). Dochody czerpią oczywiście opiekunowie dziewcząt, ale też taksówkarze, dowożący klientów na miejsce. Zarabiają właściciele mieszkań, od których albo same prostytutki albo ich opiekunowie najmują mieszkania. Luksusowe prostytutki są oczywiście dobrymi klientami fryzjerów, kosmetyczek, solariów itp. Ostatnio pojawiły się też usługi… fotografów, którzy robią profesjonalne zdjęcia do ogłoszeń towarzyskich!

Policja jest bezradna

Policja jest bezradna, ale też trzeba pamiętać, że sama prostytucja nie jest przestępstwem. Karane jest natomiast nakłanianie do uprawiania prostytucji lub jej ułatwianie. Jest zagrożone karą trzech lat więzienia. Ścigany jest oczywiście handel kobietami, a także kontakty płciowe z małoletnimi poniżej 15 lat.

Tekst i zdjęcie: Antoni Strzelecki