Mimo że tzw. „strefa ruchu” funkcjonuje już od ponad dwóch lat, to nadal jest wokół niej sporo niejasności. Zdezorientowani są nie tylko kierowcy, ale również funkcjonariusze policji i straży miejskiej. Głównymi celem wprowadzenia nowych przepisów było uregulowanie zasad ruchu na drogach publicznych i zwiększenie bezpieczeństwa w strefach zamieszkania. Jak jest w rzeczywistości?Dzięki „strefie ruchu”, problem jakim są kierowcy preferujący brawurową jazdę, parkowanie w niedozwolonych miejscach, korzystanie z telefonu komórkowego podczas jazdy oraz poruszający się bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, miał zniknąć z polskich osiedli. Uregulowana miała zostać również kwestia pieszych, którzy przed wprowadzeniem nowelizacji mogli bez konsekwencji chodzić po drodze wewnętrznej. Teraz – przynajmniej w teorii – muszą korzystać z chodników i przejść dla pieszych. Aby funkcjonariusze mogli wystawić mandat, właściciele dróg wewnętrznych muszą jednak ustawić znak drogowy z napisem „strefa ruchu” (D-52) oraz „koniec strefy ruchu” (D-53). Władze spółdzielni, wspólnot mieszkaniowych oraz prywatni właściciele mogą też zadecydować kto będzie uprawniony do korzystania z ich uliczek czy parkingów, ale tylko w wypadku odpowiedniego oznakowania terenu. Za jeden znak trzeba jednak zapłacić 350 zł. O niedoskonałościach obowiązujących przepisów na własnej skórze przekonali się mieszkańcy bloku przy ulicy Gliwickiej 222 w Katowicach. Przez kilka miesięcy na ich parkingu stał… karawan. Największym problemem było to, że samochodu nie można było ruszyć. Parking należący do spółdzielni jest ogólnodostępny i nieoznakowany „strefą ruchu”. W takiej sytuacji zarówno Policja, jak i Straż Miejska nie mogą interweniować. – Mówili, że jest prawidłowo zaparkowany, nie zagraża mieszkańcom i nic z tym nie zrobią. Z właścicielem zakładu pogrzebowego nie mogliśmy się skontaktować. W końcu karawan zniknął. Nikt nie wie co się z nim stało, nikt też nie narzeka – mówi pani Grażyna, mieszkanka bloku. Zgodnie z zapisami nowej ustawy określającej zasady ruchu na drogach publicznych, „strefa ruchu” to obszar obejmujący co najmniej jedną drogę wewnętrzną, na który wjazdy i wyjazdy oznaczone są odpowiednimi znakami drogowymi. Analizując treść przepisów można wywnioskować, że na drogach wewnętrznych, które nie zostały odpowiednio oznakowane, nadal nie można egzekwować przestrzegania zasad ruchu drogowego – bo są to tereny prywatne. Aby idea „strefy ruchu” zaczęła funkcjonować w sposób prawidłowy, wszystkie drogi wewnętrzne powinny zostać oznakowane – a to wymagałoby postawienia tysięcy znaków na obszarze całego województwa. – Na osiedlach jeździ pełno małolatów, którym wydaje się, że są na torze w Monte Carlo, albo w jakiejś grze komputerowej. U mnie pod blokiem non stop ktoś parkuje na miejscach dla niepełnosprawnych. Piesi też często nie mają wyobraźni. Ktoś musi przecież wystawiać tam mandaty – mówi pan Dariusz, mieszkaniec Osiedla Tysiąclecia w Katowicach. Gdzie można wystawić mandat i kto może tego dokonać? Tego często nie wiedzą nawet sami funkcjonariusze. – Kilka tygodni temu, kiedy chciałem wyjechać do pracy, ktoś zastawił mi bramę wjazdową. Zadzwoniłem na straż miejską. Przyjechali, ale nie wiedzieli co z tym fantem zrobić. Nie byli pewni czy to jest droga wewnętrzna czy „strefa ruchu”, za którą odpowiedzialna jest policja. Chcieli dzwonić na komendę, ale darowaliśmy to sobie. I tak byłem już spóźniony. Musiałem dojechać autobusem, bo to mogłoby tak trwać w nieskończoność – irytuje się pan Marcin, właściciel domu na Osiedlu Różanka w Chorzowie. Skoro sami funkcjonariusze niejednokrotnie nie są pewni czy w strefach kryją się drogi wewnętrzne i kto ma prawo egzekwować prawo na drogach osiedlowych, to skąd mają wiedzieć o tym kierowcy? Wokół nowych przepisów istnieje sporo niejasności, które powinny zostać wyeliminowane. Mimo to dzięki „strefie ruchu” bezpieczeństwo na drogach wewnętrznych poprawiło się. Jak pokazują policyjne statystyki, od momentu wejścia przepisów w życie, liczba wypadków w terenach zabudowanych spadła. W roku 2009 zanotowano 31 5699 wypadków, z czego 2 171 było śmiertelnych. Już rok później liczba ta spadła do 27 836 (1 812 śmiertelnych). W roku ubiegłym było podobnie – 27 056 wypadków (1 652 śmiertelnych). Te dane napawają optymizmem. Teraz trzeba już tylko poczekać aż „strefa ruchu” stanie się na polskich osiedlach powszechniejsza.