Zaznacz stronę

Brutalne morderstwo popełnione dziewięć lat temu w RPA może zostać wyjaśnione dzięki doktorantowi z Uniwersytetu Śląskiego. Opracowana przez niego technologia stanie się ważną poszlaką w śledztwie, ale droga do sukcesu nie będzie łatwa. Sprawa rozpoczęta w 2005 roku jest coraz bardziej zagmatwana.  Na długo zanim świat obiegła wiadomość o śmierci modelki Reevy Steenkamp, którą zastrzelił wybitny sportowiec Oscar Pistorius, Republiką Południowej Afryki wstrząsnęła inna makabryczna zbrodnia. Inge Lotz, śliczna studentka matematyki, została zamordowana w swoim mieszkaniu na przedmieściach miasta Stellenbosch. Zabójca trzynaście razy uderzył ją tępym narzędziem, po czym zadał jeszcze dwadzieścia ciosów nożem. Według relacji biegłych – pierś Inge wyglądała, jakby ktoś chciał ją otworzyć.  Od samego początku głównym podejrzanym był chłopak ofiary, Fred van der Vyver. Kluczowym dowodem w tej głośnej sprawie miał być odcisk palca znaleziony na opakowaniu płyty DVD, którą Inge wypożyczyła w dniu swojej śmierci. Gdy wydawało się, że śledztwo dobiega końca wybuchł skandal. Jeden z policjantów badających miejsce zbrodni pomylił ślady – eksperci stwierdzili, że feralny odcisk, opatrzony opisem Folien 1, zdjęto nie z pudełka, tylko z kieliszka. Ten drobny błąd podważył całą linię oskarżenia. Fred van der Vyver został uniewinniony, a sprawcy nie wykryto do dziś. Podsądny zdążył jeszcze wytoczyć południowoafrykańskiej policji sprawę o bezprawne oskarżenie, wnosząc o odszkodowanie w wysokości czterdziestu siedmiu milionów randów (około trzynastu milionów złotych).  Opinia publiczna nie dała za wygraną. Dziennikarz Thomas Mollett wraz ze swoim bratem Calvinem kontynuowali dochodzenie na własną rękę. Według nich Folien 1 wcale nie pochodzi z kieliszka, a właśnie z pudełka z filmem. Eksperci wykluczyli taką możliwość twierdząc, że obok odcisku znajduje się ślad ludzkich ust, co ma potwierdzać teorię o szklanym naczyniu. Bracia Mollett natomiast uznali, że ślad ten pozostawiła dłoń w rękawiczce. I tu właśnie na scenę wkracza Łukasz Smacki, doktorant w Instytucie Informatyki Uniwersytetu Śląskiego. Opracowana przez niego technologia pozwala na komputerową identyfikację odcisków czerwieni wargowej do celów kryminalistycznych. Thomas Mollett przyleciał do Katowic aż z RPA, wierząc, że metoda Smackiego doprowadzi do przełomu w śledztwie.  Cała sprawa jest jednak o wiele bardziej skomplikowana. Bracia Mollett nie są profesjonalnymi detektywami, a część ich wątpliwości została obalona przez International Association for Identification (Międzynarodowe Stowarzyszenie Identyfikacji), organizację, którą Thomas i Calvin sami poprosili o pomoc. Jej decyzja jest ostateczna i nie podlega apelacji. Co więcej, zgłaszając sprawę do Stowarzyszenia bracia Mollett podali fałszywe nazwiska, jak sami twierdzą – w trosce o swe bezpieczeństwo. Doktor David Klatzow, jeden z biegłych badających sprawę Inge uznał, że takie zachowanie świadczy o nieszczerości. Thomas Mollett nie dał się jednak zbić z tropu. Gdy w internecie znalazł informację o badaniach Smackiego postanowił zwrócić się do niego o pomoc.  – Moim zadaniem jest stworzyć komputerowy system, który na podstawie analizy obrazu oceni w jakim stopniu odcisk na szklance ma charakterystykę odcisku ust. Jeżeli uda nam się udowodnić, że to nie jest odcisk ust sprawa będzie mogła wrócić do sądu – tłumaczy Smacki. – To jest zupełnie obiektywna metoda, bazująca na faktach – dodaje. Polski naukowiec i południowoafrykański dziennikarz mają nadzieję, że ich wspólny wysiłek przybliży nas do rozwikłania zagadki mordu sprzed lat. Sam Smacki podkreślił – Maszyna nie może decydować czy ktoś był na miejscu czy nie. Potrzebny jest niezależny ekspert, ale moja metoda będzie ważną poszlaką w śledztwie. Nie ma wątpliwości, że trzeba wykorzystać każdą metodę dzięki której mordercę Inge Lotz może wreszcie spotkać zasłużona kara. Jakub Wesecki