Minął rok od audycji w Radiu Katowice, w której na temat przyszłości Pilska wypowiadali się wszyscy zainteresowani – mieszkańcy Korbielowa, władze samorządowe, inwestor i przedstawiciele stowarzyszenia mającego w nazwie wszystkie istoty – oprócz człowieka. W miniony poniedziałek do Korbielowa ponownie zajechał wóz transmisyjny Radia Katowice z dziennikarzami Anną Juśkiewicz i Jerzym Zawartką, by poszukać odpowiedzi na pytanie, co zdaniem rozmówców sprzed roku zmieniło się na Pilsku, nazywanej przez Korbielowian górą żywicielką. Na spotkanie z do siedziby Ochotniczej Straży Pożarnej przybyli wszyscy zainteresowani przyszłością Pilska. Wśród nich Starosta Żywiecki Andrzej Zieliński, Burmistrz Żywca Antoni Szlagor, Wójt Jeleśni Marian Czarnota, właściciele gruntów na Hali Miziowej, zastępca Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska Jolanta Prażuch, dr Iwona Kuczyńska z AGH, przewodniczący Ruchu Ekologicznego Św. Franciszka ojciec Stanisław Jeromi i członkowie stowarzyszeń proekologicznych. Zabrakło jedynie przedstawicieli Stowarzyszenia na Rzecz Wszystkich Istot, którzy odesłali dziennikarzy na swoją stronę internetową, gdzie jak stwierdzili zawarte są rzeczowe argumenty mające narciarzom odebrać prawo do korzystania z polskich stoków górskich, a mieszkańcom Korbielowa, niegdyś mekki narciarstwa prawa do godnego życia, właśnie z turystyki, bo jak na razie nikt nie planuje w gminie Jeleśnia budowy fabryki samochodów, ani kopalni. Przed przystąpieniem do audycji transmitowanej na żywo redaktor Zawartka wynotował ze strony Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot rzekomo rzeczowe zarzuty, jak się okazało wobec wszystkich, którym dobro Pilska leży na sercu. W oczach mieszkańców Korbielowa wyszedł na tym nie najlepiej, choć wielokrotnie podkreślał, że są to zarzuty i pytania stawiane przez stowarzyszenie prowadzone przez pana Ślusarczyka. Na poczynania ekologów w sposób stanowczy reagują w władze powiatu żywieckiego. – Odrzuciłem ekologów jako stronę w tym postępowaniu. Nadałem również większości swoich decyzji klauzurę natychmiastowej wykonalności. Jestem urzędnikiem zdecydowanym – mówi Andrzej Zieliński, starosta żywiecki zaznaczając, że nie boi się negatywnych konsekwencji swoich działań. – Sprawuję już swoje stanowisko od wielu lat. Nie wiem dlaczego ekolodzy od początku nie chcą z nami rozmawiać. Mam z nimi bardzo rzadki kontakt. Zazwyczaj tylko zapoznaję się z tym co do mnie piszą. Z reguły zajmuję wspólnie z burmistrzem jednoznaczne stanowisko. Nie martwi mnie też, że tyle spraw zostało przekazanych organom odwoławczym. Ja jeszcze nie przegrałem – podkreśla Andrzej Zieliński. Jego zdaniem żądania ekologów są sprzeczne temu, co podpowiada zdrowy rozsądek. – Jestem magistrem turystyki i zależy mi na tym aby ta turystyka się tutaj rozwijała. Istnieją kraje typu Grecja, Szwajcaria, Hiszpania, Austria, dla których jest ona jednym z głównych źródeł dochodu narodowego. A przyroda tam też istnieje, tak samo piękna jak u nas – dodaje. Zdaniem pseudo-ekologów decyzje podjęte przez organy państwowe są niezgodne z obowiązującym prawem. Z tym nie zgadza się wójt gminy Jeleśnia. – Uważam, że wszelkie decyzje zostały podjęte w sposób prawidłowy. Jeżeli ich zdaniem nie było inaczej, to niech to udowodnią. Oni blokują wszystko. Kwestionują nawet to co było zrobione 20 lat temu. A przecież nie można kwestionować czegoś co nie zostało wybudowane teraz, czegoś co nie jest teraźniejszością – komentuje Marian Czarnota. Zapytany o to jakie – zdaniem „ekologów” – decyzje podjęte przez organy państwowe naruszają prawo odpowiedział. – Powiem szczerze, że ja nic takiego tutaj nie widzę. Mogę zapewnić, że nic złego się tutaj nie dzieje, wręcz przeciwnie. Był wyciąg stary, teraz jest nowy, nartostrady są przygotowane i czternastego ma być otwarcie pierwszego wyciągu – dodał. Do zarzutów pseudo-ekologów dotyczących dewastacji kopuły Pilska ustosunkował się również sam inwestor, Leszek Łazarczyk. – Kopuła Pilska nigdy nie była i nie będzie naruszona. My tam nie zamierzamy nawet wychodzić. Ta przestrzeń jest przeznaczona dla turystów, którzy chcą tam wejść, pooglądać i się nią cieszyć. Ekolodzy korzystają z prawa, wedle którego wszystko im wolno. Są bezkarni i nikt im nic nie może zarzucić. Dlatego też działają w ten sposób – zaznaczył. Zarzuty łamania prawa stały się jednym z głównych oręży „ekologów” w walce z inwestorem. Jak się jednak okazuje kto mieczem wojuje… – Chciałabym się ich zapytać dlaczego bez naszej wiedzy – tak jak to miało miejsce m.in. w styczniu – wchodzą na nasze prywatne tereny? Czy prawo administracyjne jest ważniejsze niż jeden z filarów konstytucji – prawo własności obywatelskiej? – pyta się mieszkanka Korbielowa oraz przedstawicielka dzierżawców Wspólnoty Leśno-Gruntowej Hala Miziowa. W radiowej dyskusji wziął udział także ojciec Stanisław Jeromi – Od wielu lat próbuje pogodzić ochronę przyrody z tzw. ekologią ludzką i troską o mieszkańców terenów cennych przyrodniczo. Najważniejsze co chcę powiedzieć, nie wydaje mi się, że uda się chronić takie cenne tereny bez troski i opieki tych, którzy żyją obok, bez mieszkańców – powiedział przewodniczący Ruchu Ekologicznego Św. Franciszka. Do tych słów odniósł się Antoni Szlagor. – Proszę ojca, my tutaj jesteśmy głęboko wierzący i nas uczono od najmłodszych lat, że przyroda, zwierzęta, mają służyć człowiekowi więc my chcemy postępować i postępujemy tak jak nas uczył kościół. Niech ekolodzy to uszanują. Ekolodzy kwestionują wydane decyzje przez pana Starostę, wydawane decyzje przeze mnie… Nie przyjechali na spotkanie, bo nie mają argumentów. Dla takich ekologów wszystko jest nielegalne co nie jest po ich myśli – powiedział burmistrz Żywca. O dobro mieszkańców oraz turystów odwiedzających Korbielów od lat walczy również Tadeusz Sołek – Od września 2010 roku staramy się aby pomóc Pilsku, aby pieniądze, które są przeznaczane na Korbielów wydawane były mądrze – zaznacza prezes Stowarzyszenia Rozwoju Turystyki, Sportu i Rekreacji Korbielów-Pilsko. Jego zdaniem na przestrzeni ostatniego roku w sprawie Pilska wiele się zmieniło. – Nie jest to jeszcze na takim etapie jakbyśmy sobie tego życzyli jako mieszkańcy Korbielowa, ale mamy już w budowie wyciąg nr 1. Inwestycja obejmuje modernizację wyciągu orczykowego na krzesełkowy. Myślę, że to będzie duże udogodnienie dla narciarzy. Liczymy na to, że zaistnieje tutaj możliwość na zainwestowanie i zmodernizowanie kolejnych wyciągów – dodał. Na temat negatywnych skutków blokowania tej i wielu innych podobnych inwestycji wypowiedziała się dr Iwona Kuczyńska, pracownik Akademii Górniczo-Hutniczej oraz wieloletni dydaktyk z zakresu inżynierii środowiska. – Nie można zupełnie zamknąć całego obszaru Beskidu dla turystów, bo wtedy rzeczywiście utworzymy rezerwaty, do których nikt nie będzie miał wstępu. Nie rozumiem tych protestów wobec rozwijającej się turystyki narciarskiej. Narciarze poruszają się przecież wyłącznie wyznaczonymi szlakami. Rzadko się zdarza, żeby ktokolwiek zboczył bo nie ma wtedy dobrych warunków do jazdy. Przede wszystkim należy podkreślić, że jeżeli to narciarstwo nie będzie się rozwijać to turyści nie będą w nasze góry zaglądać tylko będą wyjeżdżać zagranicę – zaznaczyła. Głos zabrała również, Jolanta Prażuch. – My nie jesteśmy instytucją, która ma mieć mieć zastrzeżenia wobec inwestora… Nie chciałabym się wypowiadać w kwestii pretensji do inwestora, ekologów czy gminy, bo nie na tym polega nasza praca. My analizujemy dokumenty, oddziaływanie przedsięwzięcia na środowisko i jeżeli z dokumentów i całego postępowania wynika, że dane przedsięwzięcie może negatywnie oddziaływać na walory przyrodnicze wówczas możemy podjąć szereg działań ograniczających negatywne działania i zastanowić się czy realizacja danego przedsięwzięcia jest możliwa czy też nie – poinformowała zastępca Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Katowicach. Pełny zapis audycji z 2 grudnia :