Zaznacz stronę

Od piątku na ekranach kin możemy oglądać „Pod Mocnym Aniołem”, filmową opowieść o naszym narodowym piciu. W całym kraju trwa nagonka na pijanych kierowców, księży i  rodziców. Czy jesteśmy w stanie poradzić sobie z tym problemem?  Bujda z alkomatami Pomysły rządu w rodzaju „alkomat w każdym samochodzie” to resortowa bujda na resorach. Po pierwsze – tanie alkotesty, które już teraz można kupić na każdej stacji paliw i w każdym kiosku, nie dają miarodajnych wskazań. Po drugie – niska temperatura będzie powodowała rozładowywanie się baterii w alkomatach. Po trzecie wreszcie – kto zmusi kierowcę do dmuchnięcia rano w alkomat? – To typowa zagrywka PR-owa, która wymierne korzyści przyniesie jedynie producentom alkomatów – mówią specjaliści. Komendy straży miejskiej i policji zachęcają kierowców do bezpłatnego, sprawnego i pewnego sprawdzenia stanu trzeźwości. – Nie wiesz, czy po imprezie możesz rano prowadzić samochód? Weź taksówkę albo poproś kogoś o podwiezienie, u nas sprawdzisz, czy już jesteś trzeźwy – kuszą strażnicy miejscy i policjanci. Dmuchnąć można w każdej komendzie. Na początek dostajemy prostszy alkomat, który zazielenia się lub zaczerwienia. Jeśli pali się na zielono, jesteśmy czyści. Jeśli na czerwono – mamy alkohol w organizmie. Dopiero dokładniejsze badanie jest w stanie pokazać, ile promili tak naprawdę mamy w organizmie. Prawda jest jednak taka, że o ile w komendach straży badania kierowców wykonywane są chętnie, bo takie akcje uzasadniają konieczność istnienia tych formacji, o tyle policjanci nie są już tacy chętni. – Zainteresowanie jest olbrzymie, musielibyśmy oddelegować jednego policjanta, by przy dyżurce stał z alkomatem, zwłaszcza w weekendy – mówi nam anonimowo jeden z policjantów. Tam, gdzie nie radzi sobie państwo, wchodzi biznes. I tak na przykład w delikatesach Matur w Rudzie Śląskiej Halembie atestowany alkomat dostępny jest od wakacji. Klienci korzystają z niego często, przede wszystkim  rano, przed dalszą podróżą, ale też górnicy w zależności od godziny rozpoczęcia zmiany. Polska drogówka Masowe kontrole kierowców pod kątem trzeźwości to niezdrowa akcyjność. Wiadomo, kiedy policjanci kontrolują. Dmuchamy w niedziele, w poniedziałki w godzinach rannych. Wtedy dotyka nas syndrom dnia poprzedniego. Jeśli piliśmy wieczorem lub, co gorsza, w nocy, możemy być pewni, że w naszym organizmie jest jeszcze alkohol. Poza akcjami z kontrolami kierowców jest różnie. Utrata prawa jazdy kosztuje nawet kilka-kilkanaście tysięcy złotych (grzywna, koszty rozprawy, ponowny egzamin). Nie można się dziwić więc, że kierowcy próbują dogadać się z policjantami. Biznes kręci się m.in. w okolicy Barbórek. Policjanci potrafią podwieźć nawet pijanego kierowcę do bankomatu, a potem odwieźć go do domu… Taka „usługa” może kosztować 2-3 tysiące złotych… Obie strony są zadowolone, kierowca zachowuje prawo jazdy, ma solidne ostrzeżenie, policjanci gotówkę. Jasne, od czasu do czasu są pokazowe akcje – jak np. aresztowanie 3/4 drogówki w Łowiczu.  Państwo zarabia Czy państwu tak naprawdę zależy na rozwiązaniu tego problemu? Skarb Państwa co roku zyskuje ok. 18 mld zł wpływów dzięki sprzedaży alkoholu. Pieniądze płyną szerokim strumieniem dzięki podatkom, głównie VAT, oraz akcyzie. Dla porównania – na ochronę zdrowia w 2013 roku przeznaczono zaledwie 2,312 mld zł, z czego na przeciwdziałanie alkoholizmowi 6,49 mln zł! Z raportu „Ekonomiczne aspekty skutków picia alkoholu w Europie i Polsce” wynika, że państwo musi co roku wydawać 15,23 mld euro na pokrywanie społecznych kosztów nadużywania alkoholu!  Picie często bowiem prowadzi do śmierci, utraty zdrowia, pracy, przyczynia się do wzrostu przestępczości i wypadków samochodowych. To tylko koszty bezpośrednie. Koszty pośrednie, zdaniem specjalistów, są dużo wyższe i sięgają  37 mld złotych! Jasne, nadużywanie alkoholu to jeden z naszych narodowych problemów. Ale obok rozwinął się kolejny, dziś już chyba poważniejszy. Narkotykowo-dopalaczowy. Na detoksach, w szpitalach psychiatrycznych jest coraz więcej młodych pacjentów, którzy mają problemy z narkotykami. W tym przypadku wszyscy są bezsilni. Pacjent jest chory, służba zdrowia nie jest w stanie pomóc, a państwo… nie potrafi nawet skutecznie zamknąć sklepów z dopalaczami. Koło się zamyka. Smarzowski może kręcić kolejny film. Picie w liczbach 10,1 litra czystego alkoholu rocznie wypija przeciętny Polak. W ostatnich dwóch dekadach wzrosło spożycie piwa, spadła konsumpcja wódki i win. Od kilku lat słabnie spożycie czystej wódki, coraz większą popularnością cieszą się whisky, koniaki i likiery smakowe o niższej zawartości alkoholu.W 2011 roku katowicki urząd miasta wydał 1504 zezwolenia na sprzedaż i podawanie alkoholu, a rok później już 1645.  W Polsce kliniczne kryteria rozpoznania uzależnienia od alkoholu spełnia nieco ponad 3 proc. dorosłych, co stanowi około 850 tys. osób. Ponad 14 proc. Polaków w wieku 18–64 lat (ponad 3,5 mln osób) pije alkohol za często, w za dużych ilościach, w nieodpowiednich sytuacjach i doświadcza z tego powodu problemów, jednak nie są to osoby uzależnione. W całym kraju działa blisko 500 poradni leczenia uzależnień.  Antoni Strzelecki