Zaznacz stronę

W tym roku obchodzimy jubileusz 25-lecia  katowickiego Caritas. 1 września 1988 r. rozpoczął działalność pierwszy ośrodek dla niepełnosprawnych w Mikołowie Borowej Wsi.  12 listopada 1989 r. biskup katowicki Damian Zimoń erygował Caritas Diecezji Katowickiej.Pierwszym dyrektorem został ks. Marian Malcher. Obecnie jego dzieło kontynuuje ksiądz Krzysztof Bąk.- To biskup tak zdecydował, obserwując jak w latach 80. organizowałem kolonie dla niepełnosprawnych. Widocznie dostrzegł, że mam predyspozycje do pracy charytatywnej. Jestem wychowan-kiem  biskupa Czesława Domina i księdza Jana Szurleja oraz księdza Mariana Malchera. Należeli do awangardy pracy charytatywnej w kościele – opowiada ks. dyrektor Krzysztof Bąk.Od stanu wojennego do Unii EuropejskiejDo najważniejszych osiągnięć Caritas należy powstanie na terenie diecezji około 80 ośrodków takich jak warsztaty terapii zajęciowej, domy pomocy społecznej, świetlice, hospicja, jadłodajnie dla ubogich, noclegownie, dzienne domy pomocy, domy seniora, zespoły parafialne Caritas i 30 szkolnych kół Caritas.W stanie wojennym jedynie kościół  miał prawo przyjmować i rozdzielać żywność przekazywaną z zagranicy. Nie zajmowały się  tym wtedy ani władze, ani organizacje pozarządowe. – Rocznie w ramach projektu unijnego PAD wydajemy 1300 ton żywności. Żywność taka jest specjalnie oznakowana i opakowana, musi mieć logo Caritas, a także oznaczenie Unii Europejskiej. Przy jej odbiorze musi być przedstawiciel Agencji Rynku Rolnego oraz Sanepid, które to nadzorują. Rozdzielana jest ta żywność dla najbardziej potrzebujących –  z ubogich rodzin, z rodzin wielodzietnych, z rodzin dotkniętych wypadkami losowymi. W parafiach takie osoby dostają informację, że mogą zgłosić się po żywność. Oczywiście muszą spełnić wymogi, które są ściśle określone, aby nie było nadużyć – zaznacza ks. Krzysztof Bąk.Marzenie utopijne Caritas jest dystrybutorem hurtowym, niebezpośrednim. Bezpośrednim są parafie. Ofiary na biednych rozdzielają księża w poszczególnych parafiach. Jeśli jest zapotrzebowanie na większą pomoc, zwracają się do Caritasu o większe środki. Obecnie wszystko jest skompu-teryzowane, łatwiej o informację w sprawie potrzebujących, łatwiej zbierać pieniądze i  je rozdzielać.- Moim marzeniem, utopijnym marzeniem, jest  żeby wszystkie środki przeznaczane na zmi-litaryzowanie w różnych krajach były przeznaczane na ubogich. A najbardziej w Korei Północnej, gdzie naród poddany jest głodówce, ze względu na to, że tam wszystkie środki idą na zbrojenie– mówi ks. Krzysztof Bąk.W porównaniu z zachodnimi organizacjami charytatywnymi finansowo wypadamy nieco blado, ale polskie placówki, ich wygląd i standardy, są bardzo podobne do zachodnich. Jednak już jeśli chodzi o pracowników Caritas to, jak przyznaje ks. Bąk, polscy są dużo lepsi. – Ludzie z Zachodu mają opory przy oporządzaniu chorych i niepełnosprawnych, a u nas tego nie ma, nasi pracownicy czasem nawet traktują tę pracę jako zaszczyt i kiedy jadą  za granicę, często dostają od razu propozycje pracy w tamtejszych ośrodkach. Dlaczego tak jest? Bo u nas wciąż są więzy wielopokoleniowe – ludzie żyją razem, a w dużych rodzinach zawsze znajdzie się ktoś chory czy niepełnosprawny, więc młody człowiek, który to obserwuje jest przyzwyczajony do opieki i kiedy dorasta to nie ma problemu, żeby pomagać – podkreśla ks. Krzysztof Bąk.- Wolontariatu jest dużo, ale tego akcyjnego. Nie ma problemu, żeby na poszczególne akcje zebrać wolontariuszy, natomiast ze stałymi  jest trochę trudniej, bo w Polsce nie ma takiej tradycji. Ale to powoli się zmienia. Zgłaszają się do nas osoby dobrze sytuowane, które chcą za darmo pomagać, robiąc to za co zwykle biorą pieniądze. Prawnik czy psycholog oferuje godzinę lub dwie miesięcznie swojej pracy i nie bierze za to pieniędzy. Mamy też osoby naprawdę wysoko postawione, które poświęcają swój czas i pieniądze, aby pomagać i nie chwalą się tym. Od kilku lat pewna pani sędzia z jednego z katowickich sądów, nie wstydzi się swoim prywatnym samochodem przyjeżdżać do naszego magazynu po żywność i rozwozić ją  potrzebujących w swojej miejscowości – dodaje ks. Bąk.Pogotowie sprzętowe Caritas posiada też wypożyczalnie sprzętu takiego jak kule, wózki, laski, balkoniki, podnośniki, materace i łóżka ortopedyczne. Są w trzech ośrodkach: w katowic-kim domu św. Józefa, w  Ośrodku Miłosierdzia Bożego w Borowej Wsi i w hospicjum w Gliwicach. W przypadkach losowych wypożyczać je można na jakiś czas, zanim chory nie załatwi sobie własnego sprzętu. Działanie wypożyczalni przypomina bardziej pogotowie sprzętowe. Wystarczy zadzwonić i dowiedzieć się czy taki sprzęt jest dostępny w danej chwili, żeby kogoś wspomóc. Oczywiście nie jest to sprzęt na zawsze, ale tylko na jakiś krótki czas, bo są kolejni potrzebujący, którzy na niego czekają.Władze i budżet     Ks. Krzysztof Bąk przyznaje, że na Śląsku dobrze się współpracuje z władzami, bo wymagają, ale traktują jak partnerów, czego nie zawsze można powiedzieć o innych diecezjach. – Nasz budżet to 100 mln zł. To są pie-niądze na określone cele i zadania,i z tego jesteśmy rozliczani przez urzędy. W porównaniu z wielością zadań, jakie mamy, to nie jest dużo, ale wystarcza, bo dobrze tym gospodarujemy. Na Śląsku bieda jest wielka, jest dużo bezrobocia, ale przez to, że nie ma dużych odległości między parafiami, łatwo dojechać z żywnością, więc na logistykę nie wydaje się dużo. Są takie diecezje, gdzie nie ma takiej dużej biedy, bo jest rolnictwo, każdy ma jakieś pole, z którego żyje, coś tam hoduje, ale dotrzeć do potrzebujących jest trudno, bo odległości są wielkie i kosztowny jest dojazd. Różne diecezje mają różne braki, różne problemy i zadania.– Nasze warsztaty, na które kierowani są niepełnosprawni w wieku produkcyjnym, są takim ogniwem rehabilitacji, które pozwala przywrócić ich na rynek pracy. Można z tych warsztatów przejść do zakładu aktywności zawodowej, i potem zacząć pracę w zakładzie pracy chronionej, czyli już na otwartym rynku pracy. W Borowej Wsi do naszego ośrodka przychodzą w odwiedziny koledzy tych, którzy tu się znajdują, i te odwiedziny dużo dają, grupa, w której niepełnosprawni i ich zdrowi koledzy spotykają się, bawią razem, taka grupa żyje. Także klasy integracyjne w szkole bardzo pozytywne działają na niepełnosprawnych, młodzież się spotyka, nie jest pozostawiona sama sobie. Społeczeństwo powoli dorasta do postępowania z niepełnosprawno-ścią – dodaje Dariusz Latos, dyrektor Ośrodka Miłosierdzia Bożego w Borowej Wsi.