Już po raz dwunasty odbyły się Zawody Furmanów w Istebnej. To niezwykłe widowisko na grunt polski zostało przeniesione ze Słowacji, a najlepsi furmani zaprezentowali, na czym polega ich codzienna praca w lesie.
Istebniańskie chłopy to prawdziwi strongmani, którym w codziennej pracy pomagają ich najlepsi przyjaciele, bez których ci ludzie nie wyobrażają sobie życia na co dzień – konie. Ich niezwykłą współpracę i zrozumienie można było obserwować podczas organizowanych już po raz dwunasty Zawodów Furmanów w Istebnej. – Zawody organizowane są przez Nadleśnictwo Wisła z udziałem i pomocą gminy Istebna. Te zawody zawsze cieszą się ogromną popularności, przyjeżdżają do nas goście nie tylko z okolicznych miejscowości, ale także z dalszych miast, a nawet zza granicy. Można śmiało powiedzieć, że jest już to tradycja wpisana w kalendarz imprez w Istebnej. Warto też wspomnieć, że na terenach górskich przez pół roku w lasach leży śnieg, a praca furmana i koni trwa bez przerwy, stąd też nawiązuję się miedzy nimi prawdziwie bliska relacja, którą myślę że można nazwać przyjaźnią – mówił nam Henryk Gazurek, zastępca wójta gminy Istebna.
Zawody Furmanów na polski grunt zostały przeniesione od naszych południowych sąsiadów. Oprócz polskich zawodników w konkursie wzięli też udział furmani ze Słowacji i Czech. – Wiele lat temu to nasi polscy furmani jeździli na zawody do zagranicznych sąsiadów. Tradycja zawodów furmańskich jest tam szeroko rozpowszechniona. Właśnie w Słowacji podpatrzyliśmy, na czym polegają konkurencje i przenieśliśmy je na lokalny grunt. Jak widać zainteresowanie zawodami jest ogromne, przychodzi dużo publiczności, bo po pierwsze koń jest pięknym stworzeniem i ludzie chętnie go podziwiają, a po drugie można zobaczyć na własne oczy, jak wygląda karkołomny slalom w jego wykonaniu – wyjaśniał nam Witold Szozda, nadleśniczy z Nadleśnictwa Wisła.
Jedną z konkurencji, w jakich startowali furmani i ich konie był slalom z drewnem. Składał się z przejazdu, załadunku około 500 kg drewna świerkowego na furę, gdzie zimą koła zastępują płozy sań, slalomu na wyznaczonym odcinku, rozładunku drewna i ułożeniu wałków drewnianych w ramach wyznaczonych linii. Drugą konkurencją było precyzyjne pchanie suchego drewna świerkowego przez parę koni, tak aby czołowo dotknęło drewnianego pala i zrzuciło z niego piłeczkę. Warunek był jeden – pod żadnych względem nie można było używać bicza i poganiać koni poprzez bicie. Dla sędziów oprócz czasu przejazdu liczyła się precyzja – jeśli jej zabrakło, dodawane były karne minuty. Najlepszy czas przejazdu podczas slalomu i rozładowania drewna, osiągnęli Jan Urbaczka i Peter Gnida. Jan Urbaczka zwyciężył także w konkurencji precyzyjnego pchania drewna.
Okazuje się, że prawdziwym kluczem do sukcesu podczas zawodów jest przede wszystkim dobra współpraca i zrozumienie z koniem, ale w walce o zwycięstwo liczył się każdy, nawet pozornie nieistotny szczegół. – Warunki dziś są bardzo trudne, bo wszystko jest zmrożone. Lód, którego było pełno na trasie osadził się na saniach, przez co ślizgały się one bardziej niż zwykle. Trzeba było dostosować prędkość do warunków. Drzewo, które ładowaliśmy na sanie też było zmrożone – relacjonował Jan Urbaczka.
Na przybyłych widzów czekał także gulasz z dzika i inne specjały przygotowane przez myśliwych. Najlepsi furmani zostali nagrodzeni. – Nagrody to głównie sprzęt z firmy Fiskars, siekiery, różnego rodzaju urządzenia potrzebne w codziennej pracy oraz akcesoria dla koni. To nie są zbyt cenne nagrody, ale chodzi przecież głównie o to, żeby była wspólna zabawa – mówił Witold Szozda.
Zawody miały być przede wszystkim uczczeniem i nawiązaniem do codziennej pracy w lesie zarówno ludzi, jak i koni. Te zwierzęta są niezastąpione w ekstremalnych, górskich warunkach, a z człowiekiem tworzą duet, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. – Choć impreza określana jest mianem zawodów, my traktujemy to bardziej jako możliwość spotkania się, a zarazem podziękowania za ich mozolną robotę. Proszę sobie wyobrazić jak trudno jest przecież pracować zimą, w śniegu po pas, w trzaskającym mrozie. Jednak praca zarówno koni, jak i furmanów jest nieoceniona. Dzięki nim las jest przystępny dla ludzi. To oni właśnie pozbywają się z niego różnego typu zagrożeń. Jest to może paradoks, ale bez wycinki drewna, bez kierowania tym lasem przez człowieka, on nie mógłby istnieć – tłumaczył Witold Szozda, nadleśniczy.
Praca na żywym organizmie, jakiem jest przyroda jest nieobliczalna, konie są więc niezastąpione, szczególnie w miejscach, gdzie zrywka drewna jest utrudniona przez duże spadki terenu czy zabagnienie. Wyciąganie drewna już ściętego do drogi wywozowej bez koni byłoby wręcz niemożliwe. – Choć maszyny mechaniczne, ciągniki, kolejki pracują cały czas, to są wciąż miejsca, gdzie nie jesteśmy w stanie ich używać – tłumaczy nadleśniczy. Sam przyznaje, że las zimą jest nieprzewidywalny. – Każde jedno drzewo może być potencjalnym zagrożeniem, ponieważ nie widać, jakie jest w środku. Może być zgnite, spróchniale bądź zaatakowane przez grzyby i w każdym momencie runąć. Ważna też jest umiejętność rozpoznawania gleby czy systemu korzeniowego. Czasem też żartujemy, mówiąc, że koń jest mądrzejszy od furmana – jest w tym trochę prawdy, ponieważ te zwierzę potrafi instynktownie rozpoznać niebezpieczeństwo – śmieje się Witold Szozda.
Konie, które pracują z furmanami w lesie to zwykle silne, duże i ciężkie zwierzęta. Są one specjalnie przystosowywane do takiego zawodu, a kupowane są zwykle na targach końskich, odbywających się w okolicach Supraśla. Następnie furman szkoli sobie zwierzę – najpierw trenuje z nim w łatwych warunkach, a następnie powoli przechodzi do coraz trudniejszych. – Dziś konie są paradnie ubrane, tak jak my stroimy się w niedzielę do Kościoła, bo to dla nich także święto. Poza tym koń jest szczególnym zwierzęciem, bardzo przyjaznym człowiekowi. Ma nawet pewne właściwości lecznicze, z jego udziałem przeprowadzana jest hipoterapia, niektórzy nawet raczą się końskimi wyziewami i w ten sposób leczą drogi oddechowe – dodaje Witold Szozda.
Następne zawody odbędą się już w przyszłym roku, więc przegrani furmani mają sporo czasu, aby przygotować się do pokonania bezkonkurencyjnego jak dotąd Jana Urbaczkę.