Zaznacz stronę

Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej ceny papierosów rokrocznie rosną o kilka, albo nawet kilkanaście procent. To efekt wzrostu podatku akcyzowego na wyroby tytoniowe, wynikającego z naszych zobowiązań wobec Unii Europejskiej. Podwyżki mają przede wszystkim ograniczyć liczbę palaczy oraz dostosować ceny do unijnych dyrektyw. Wydaje się jednak, że taka polityka może przynieść więcej szkód niż korzyści.Trudno w to uwierzyć, ale jeszcze w 2004 r. za paczkę papierosów płaciliśmy ok. 4 zł. Teraz ceny sięgają 13 zł i rosną z każdym rokiem. Za co tak naprawdę płacimy? Aż 61,1 proc. to akcyza. Od 2011 r. rośnie ona średnio o 4,5 proc. rocznie Wcześniej wzrost ten postępował o kilkanaście, albo nawet kilkadziesiąt proc. (rekord to 24,1 proc. w 2008 r.). Za co jeszcze płacimy? 18,7 proc. ceny papierosa to podatek VAT. Cena surowców, produkcji, dystrybucji oraz marże producentów, hurtowników i sprzedawców to zaledwie 18,2 proc. Oznacza to, że nieopodatkowane papierosy powinniśmy kupić już za 2,36 zł. W styczniu 2014 r. możemy się spodziewać kolejnej podwyżki. Według szacunków resortu finansów za 20 papierosów zapłacimy ok. 60 gr więcej. Ceny będą rosnąć aż do 2018 r. Polska musi osiągnąć kolejne minimum wymagane przez Unię Europejską – akcyzę w wysokości co najmniej 90 euro na 1000 papierosów (1,8 euro na paczkę).Absurdalne przepisyWzrastające ceny to nie jedyny problem, z którym muszą się oswoić palacze. Dbają o to europosłowie, którzy każdego roku nakładają na nich nowe ograniczenia. Większość regulacji ma bardzo proste zadanie – zniechęcanie do zakupu wyrobów tytoniowych oraz promocja polityki antynikotynowej.Zaczęło się od wprowadzenia zakazu palenia w miejscach publicznych. Zabronienie palenia na przystankach autobusowych i w pobliżu placów zabaw nie budzi żadnych kontrowersji. Ten przepis popierają nawet sami palacze. Prawdziwą burzę wywołały natomiast ograniczenia dotyczące lokali gastronomicznych. W restauracjach i pubach, w których nie wyznaczono osobnego, klimatyzowanego pomieszczenia, dymka nie puścimy już od listopada 2010 r., kiedy to przepisy weszły w życie. – Uważam, że jest to ograniczenie mojej wolności. Zawsze były knajpy, w których można palić i takie, w których jest to zabronione. Nikt nie był wówczas poszkodowany. Teraz lokali dla palaczy jest znacznie mniej – uważa Dawid Zięba, palący od 8 lat.Kolejnym pomysłem europosłów było wprowadzenie obowiązku sprzedaży papierosów, które same gasną. Pomysł został zaczerpnięty ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przepis ten funkcjonuje już od wielu lat. Jego głównym założeniem jest ochrona palącego przed samospaleniem. Papieros gaśnie jeżeli między jednym a drugim zaciągnięciem zrobi się kilkunastosekundową przerwę. Nie wiadomo czy wprowadzenie nowych regulacji spowodowało zmniejszenie liczby pożarów wywołanych przez żar papierosowy. Pewne jest natomiast to, że zmodyfikowany produkt może wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej wyrozumiałego konsumenta. Tego typu regulacje prawne nie są jednak największym problemem.Prawdziwe szkody może spowodować najnowsza dyrektywa tytoniowa, która zakazuje sprzedawania popularnych „slimów”. Czemu ma służyć przepis? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Europosłowie planują również zabronienie produkcji i sprzedaży papierosów mentolowych. Na razie można je jeszcze palić, ale wszystko wskazuje na to, że i one w najbliższym czasie znikną ze sklepów. – Widocznie w parlamencie europejskim bardzo się troszczą o moje zdrowie. Decyzję o tym czy palę i co palę powinni jednak pozostawić mnie. Wiem, że się truję – jestem świadomym człowiekiem – a to czy robię to za pomocą „slimów”, „mentoli”, czy zwykłych papierosów nie powinno nikogo obchodzić – mówi Magda Świerczyńska, paląca od 9 lat.Przepisy uderzają nie tylko w palaczy, ale przede wszystkim w naszą gospodarkę. Polska jest największym europejskim producentem papierosów typu slim oraz wszelkich odmian smakowych. Wprowadzenie zakazu spowoduje gigantyczne straty. Szacuje się, że sprzedaż krajowego tytoniu może spaść nawet o 40%. Oznacza to, że przez nowe przepisy stracimy miliardy złotych. Polska Izba Handlu ocenia natomiast, że łączna liczba zagrożonych stanowisk pracy to ok. 566 tys. po wprowadzeniu ustawy w życie. To jednak nie koniec zmian. Europosłowie już zapowiedzieli wprowadzenie jednakowych opakowań na wszystkie papierosy. Na paczkach – tak samo jak ma to miejsce w Australii – miałyby się pojawiać zdjęcia przestrzegające przed paleniem. Przedstawiałyby one m.in. płuca, krtań i jamę ustną zniszczone przez nałóg. Z opakowań zniknęłoby również logo producenta. Czy takie działania mają szansę skierować palaczy na dobrowolny odwyk?E-papierosy też zdrożeją?W związku z rosnącymi cenami papierosów wielu palaczy myśli o „przerzuceniu” się na papierosy elektroniczne. Może się jednak okazać, że nie będzie to najlepsze rozwiązanie. – Palę zdrowo, tam gdzie chcę, bez ograniczeń, i co najśmieszniejsze to palenie może mi pomóc rzucić palenie – przekonuje Olaf Lubaszenko w reklamie jednej z firm produkującej e-papierosy. Czy elektroniczny dymek na pewno ma tak zbawienny i leczniczy wpływ? Swoje wątpliwości przedstawił już Parlament Europejski, który planuje wprowadzenie wielu ograniczeń dotyczących e-papierosów.Wkłady do e-papierosów zamiast tytoniu zawierają płyn, w którego skład wchodzi m.in. nikotyna. Jest on podgrzewany do temperatury bliskiej 200 stopni Celsjusza. Powstający w ten sposób aerozol trafia do płuc. Nie ma wątpliwości, że dym jest zdrowszy niż ten zawarty w tradycyjnym papierosie. Nie wydziela on bowiem substancji smolistych, amoniaku czy dwutlenku węgla. Jak dotąd producenci nie przedstawili jednak popartych dowodami zaleceń w sprawie skuteczności, dawkowania, czasu stosowania czy bezpieczeństwa stosowania tych urządzeń, spełniających wymogi farmaceutyczne. To jaki wpływ może mieć wieloletnie korzystanie z e-papierosów jest na razie zagadką.Może to oznaczać, że zapewnienia producentów o nieszkodliwości swoich wyrobów są nieprawdziwe. Nie można zatem jednoznacznie stwierdzić czy e-papierosy są zdrowe, a tym bardziej – czy mają właściwości terapeutyczne. Po wejściu w życie nowej dyrektywy tytoniowej każda firma przed wprowadzeniem produktu na rynek musiałaby to sprawdzić. Wkłady o wysokiej zawartości nikotyny (powyżej  4 mg) będą sprzedawane wyłącznie jako produkt leczniczy przeznaczony do nikotynowej terapii zastępczej. Na produktach pojawią się również ostrzeżenia dotyczące ich szkodliwości. Najprawdopodobniej zmian nie wytrzymałyby małe firmy, których na polskim rynku producentów jest obecnie najwięcej. Uzyskanie odpowiednich zezwoleń na sprzedaż oraz wprowadzenie komunikatów zdrowotnych wiąże się z dodatkowymi kosztami. To z kolei z pewnością odbije się na konsumentach. Co zatem pozostaje skoro e-papierosy również zdrożeją?Wybiorą czarny rynek?Dyrektywa tytoniowa uderza w legalny handel. Jeśli palacza nie będzie już stać na zakup papierosów z polskim znakiem akcyzy, poszuka innych opcji. Za paczkę papierosów na czarnym rynku zapłacimy ok. 6,50 zł. Cena jest kusząca, więc chętnych na zakup nielegalnego produktu nie brakuje. Każdego dnia policja lub służba celna przejmują nielegalny tytoń od przemytników i handlarzy. Towar jest przemycany głównie z Rosji, Ukrainy i Białorusi. W ubiegłym tygodniu policjanci z Rudy Śląskiej zatrzymali trzech mężczyzn, którzy w wynajętej hali poprodukcyjnej przechowywali, porcjowali i pakowali nielegalny tytoń. Tak przygotowany produkt sprzedawano w kilku różnych miejscach – w tym także w internecie. Funkcjonariusze zabezpieczyli aż tonę ,,lewego” towaru. Szacuje się, iż Skarb Państwa na ich przestępczej działalności mógł stracić nawet 420 tys. zł. – To zdarza się dosyć często. Tylko w naszym województwie praktycznie w każdym tygodniu zatrzymujemy osoby odpowiedzialne za nielegalny handel. Często są to małe ilości, ale zdarza się, że przejmujemy kilka, albo nawet kilkanaście ton nielegalnego tytoniu. To obecnie duży problem – mówi komisarz Tomasz Gogolin z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.Co zrobić żeby kupować tanio i legalnie? Nadal dużo korzystniejszą opcją jest kupowanie tytoniu w woreczkach i samodzielne skręcanie papierosów. Za 40 sztuk „skrętów” własnej roboty zapłacimy tyle samo ile za paczkę kupioną w kiosku. Podatek od takiego tytoniu wynosi zaledwie 66 proc. stawki za papierosy paczkowane. Wynika to z tego, że tytoń sprzedawany w woreczkach jest zaledwie półproduktem. Zrównanie akcyzy na tytoń do poziomu akcyzy na papierosy pozbawiłoby konsumentów jakiejkolwiek alternatywy. Nie wiadomo jednak jak długo będą mieć taki wybór. Od rosnących cen nie uciekniemy. Zaopatrywanie się na czarnym rynku w niedalekiej przyszłości dla wielu może okazać się zatem jedynym rozsądnym finansowo wyborem, aczkolwiek obarczonym kolizją z prawem. Tomasz Breguła