Kibice żużla byli wystawieni w tym sezonie na ciężką próbę. Najpierw w mieście, które szczyci się piękną, żużlową tradycją, budowano od zera klub, bo poprzedni po prostu padł. Potem, gdy skład był ulepiony i udało się pozyskać pieniądze na jego funkcjonowanie (pieniądze z miasta i od sponsorów), rozpoczął się… remont stadionu, który mocno utrudnił ligowe starty. W końcu jednak stało się to, o czym marzyli kibice – zespół właśnie powrócił do pierwszej, żużlowej ligi. – Przed nami ekstraliga – zapowiadają działacze Żużlowego Klubu Sportowego.ŻKS od początku miał pod górkę. Kiedy wszystko było już zapięte, w regulaminie licencyjnym na sezon 2013 znalazł się zapis, obligujący nowe kluby żużlowe do spłaty zadłużenia poprzednika, jeśli ten do rozgrywek nie przystępuje! – Nie ma żadnych podstaw, żebyśmy spłacili choćby złotówkę ze zobowiązań poprzedników – mówił prezes nowego klubu Krzysztof Mrozek. Sytuację udało się jakoś załagodzić i klub nie spłacał zadłużenia. Potem zapowiadano, że ŻKS będzie się opierał przede wszystkim na rybnickich zawodnikach, wychowankach chociażby klubu miniżużlowego. Wkrótce okazało się, że te plany trzeba zweryfikować. Owszem, w składzie znalazł się Roman Chromik, senior rybnickiego toru żużlowego, klub postawił również na Kacpra Worynę, wnuka Antoniego Woryny, legendarnego zawodnika, pierwszego Polaka, który wywalczył medal w Indywidualnych Mistrzostwach Świata na żużlu!Filarami rybnickiej drużyny byli jednak Rosjanin Ilja Czałow i Anglik Lewis Bridger. O ile Ilję kibice dość szybko zaakceptowali, o tyle z Lewisem już mieli większy kłopot. Bo Bridger jeździł nierówno. Ba, potrafił zawalić nawet ważny mecz w Opolu – po prostu nie przyleciał na niego z Wielkiej Brytanii! Kiedy jednak był w formie, potrafił zostawić na torze serce. I po ostatnim meczu sezonu stał się już… maskotką rybnickich kibiców. Każdy chciał mieć zdjęcie z wytatuowanym zawodnikiem, zdobyć jego autograf albo chociaż uścisnąć mu rękę. I Lewis jest też pierwszym zawodnikiem, który podpisał kontrakt z ŻKS ROW Rybnik na sezon 2014. – Nie było innej opcji. Zostaję w dobrym klubie, który na dodatek gwarantuje mi progres sportowy, starty w pierwszej lidze w przyszłym roku – powiedział Lewis chwilę po podpisaniu kontraktu.Krzysztof Mrozek, prezes klubu ŻKS ROW Rybnik, przyznaje, że wierni kibice są największym kapitałem klubu. – Kibice jeździli w tym roku za nami po całej Polsce. Nie zabrakło ich w Krośnie czy Pile, którą od Rybnika dzieli przecież 600 kilometrów. Cieszyli się po zwycięstwach, ale kiedy po porażce cała drużyna wychodziła do nich podziękować za doping, słyszeliśmy raczej słowa otuchy, niż krytykę. Dla żużlowców to bardzo ważne. Bo to sport niebezpieczny, generujący duże emocje. Takie zachowanie kibiców doskonale zdejmuje z zawodników olbrzymi meczowy stres – mówi Mrozek. Oczywiście są miasta, które ze sobą rywalizują i to jak najbardziej naturalne. Ale na przykład w Rybniku w tym roku dwukrotnie goszczono kibiców z Opola. – Prośba naszych fanów była taka: pozwólcie im usiąść w naszym sektorze, a nie w sektorze gości, bo chcemy razem przeżywać mecz. Podobnie było kiedy do Rybnika przyjechała grupa z Krosna. Proszę zobaczyć jak zachowują się polscy kibice żużlowi na imprezach rangi mistrzostw świata w całej Europie. Tam nikt nie nosi barw klubowych, wszyscy stają się biało-czerwoni. Nawet grupy ze skonfliktowanych miast potrafią kibicować jednej drużynie. Drużynie Polski – dodaje Mrozek.