Władze Żor blokują rozwój kopalni Borynia, należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Bez zgody na fedrowanie pod miastem zakład może przestać funkcjonować już w 2025 roku! Zakład zatrudnia trzy tysiące osób, w tym wielu mieszkańców Żor.Nadzieją dla kopalni Borynia, która ponad dwa lata temu została połączona z kopalnią Zofiówka z powodu wyczerpywania się bazy zasobowej, jest złoże Żory-Warszowice. Bez udostępnienia zasobów węgla znajdujących się w tym złożu żywotność ruchu Borynia ulegnie znacznemu skróceniu i szacowana jest na około 13 lat, czyli do 2025 roku. Jeśli Borynia ma prowadzić wydobycie dłużej, musi sięgnąć po sąsiednie złoże węgla, którego udokumentowane zasoby wynoszą 152 mln ton węgla. To pozwoli prowadzić wydobycie ruchowi Borynia co najmniej do 2042 roku.Niezwykle istotny jest fakt, że do zasobów węgla w złożu Żory – Warszowice można dotrzeć podziemnymi wyrobiskami, korzystając z infrastruktury kopalni, a więc bez konieczności budowania nowego zakładu górniczego: szybów i składowisk odpadów górniczych. Takie rozwiązanie jest najbardziej korzystne dla środowiska naturalnego i najmniej uciążliwe dla mieszkańców. – Warto tu podkreślić, że z powodu projektowanej rozbudowy ruchu Borynia kopalni Borynia-Zofiówka nie wzrośnie zanieczyszczenie powietrza i wód, a wpływy eksploatacji na powierzchnię nie spowodują znaczących zmian w ukształtowaniu terenu, mieszcząc się z reguły w I lub II kategorii wpływów, sporadycznie dochodząc do III kategorii, na terenach w niewielkim stopniu zurbanizowanym – słyszymy w JSW.Złoże Żory – Warszowice zalega na obszarze trzech gmin: Żor, Jastrzębia-Zdroju i Pawłowic. Warunkiem uzyskania koncesji jest wprowadzenie w miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego zmian uwzględniających możliwość wydobywania węgla kamiennego. Niestety trwające już ponad dwa lata starania spółki nie spotkały się ze zrozumieniem ze strony władz Żor. Podczas ostatniej sesji rady miasta żorscy radni przyjęli negatywną opinię do wniosku JSW dotyczącego zmiany zapisów w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego, które pozwoliłyby na wydobycie węgla w tym rejonie.Poszło głównie o kwestię wydobycia pod miastem. Waldemar Socha, prezydent Żor, tłumaczy, że plan zagospodarowania przestrzennego nie zabrania wydobywania kopalin, ale mówi, że pod terenami przeznaczonymi pod zabudowę eksploatacja musi być prowadzona w sposób niepowodujący odkształceń powierzchni. A JSW chce wszędzie kopać „na zawał”, czyli pokryć szkodami górniczymi 20 procent miasta. – A co mamy otrzymać w zamian? Praktycznie nic. Gminy górnicze są często zamożne, jeśli na ich terenie zlokalizowane są kopalnie. Pod Żorami miałaby kopać Kopalnia Borynia z Jastrzębia-Zdroju, czyli wszystkie podatki: podatek od nieruchomości i udziały w podatku od osób prawnych wpływałyby do budżetu naszego sąsiada. Żorom przypadłyby niewielkie wpływy z opłaty eksploatacyjnej i to najwcześniej za 15 lat – dowodzi Socha. Twierdzi, że z powodu szkód górniczych stracone byłyby również nowe tereny pod budownictwo mieszkaniowe, na których może być zbudowanych 1500 nowych domów, a 1000 już istniejących budynków uległoby zniszczeniu. Straty dla budżetu miasta wynosiłyby 15-20 milionów złotych rocznie. – Dla takiego giganta jak JSW, która w zeszłym roku miała prawie miliard złotych zysku, to może niewiele, ale dla nas to ogromna kwota. Ale co gorsze, stracilibyśmy ostatnie tereny, dzięki którym możemy przyciągać nowych inwestorów i się rozwijać. Natomiast zawód i krzywda wyrządzona mieszkańcom naszego miasta, głównie Osin, Rogoźnej i Roju, jest niepoliczalna – tłumaczy Waldemar Socha.JSW deklaruje, że jest otwarta na rozmowy z miastem. – Najlepszym dowodem na otwartość spółki na rozmowy z władzami miasta jest ustępstwo, jakie uczyniła w czasie jednego z wcześniejszych spotkań, rezygnując z fedrowania pod planowanymi strefami ekonomicznymi, na czym bardzo zależało prezydentowi miasta. Niestety mieszkańcom wciąż wmawia się, że planowana eksploatacja będzie prowadzona pod rynkiem i osiedlami, co też jest niezgodne z prawdą – słyszymy w JSW.Zgodnie z przedstawionym władzom Żor projektem eksploatacji, miałaby ona być prowadzona pod dziesięcioma procentami powierzchni terenów miasta w części dzielnic Rój, Rogoźna i Osiny. – Nie ma zatem mowy o eksploatacji pod osiedlami, a tym bardziej pod żorskim rynkiem. Wpływy, jakie zaplanowano na terenie objętym eksploatacją, to I i II kategoria szkód górniczych, a więc najniższe z możliwych. Jest na nie odporny każdy nowo budowany i zabezpieczony budynek, a w przypadku zaistnienia jakichkolwiek uszkodzeń przedsiębiorca górniczy jest zobowiązany do jego naprawy w trybie ustawy prawo geologiczne i górnicze – deklaruje JSW.Wcześniej prezydent Żor oskarżył przedstawicieli spółki węglowej wręcz o próby korumpowania radnych! W „Kurierze Żorskim” Waldemar Socha napisał: „Przeciąganie radnych na swoją stronę odbywało się różnymi metodami. Niektórych zapraszano na grupowe spotkania na miejscu i na wyjeździe, z wieloma wysłannicy JSW odbyli indywidualne spotkania 'przekonywające’, oferowali pracę bliskim, dotacje dla klubów sportowych i innych organizacji. Niektórzy radni są zatrudnieni w kopalniach JSW, więc jest oczywiste, jak będą głosowali. Niestety ta taktyka przynosi efekty.Niedługo może się okazać, że większość radnych jest skłonna zagłosować w interesie prywatnej spółki, a nie prawie 60 tysięcy mieszkańców”.Słowa Sochy wywołały w mieście oburzenie. Radni poczuli się dotknięci, zareagowała również spółka węglowa. „Stanowczo protestujemy przeciwko sugestiom pana prezydenta, jakoby przedstawiciele JSW próbowali w sposób niestosowny wpływać na decyzje żorskich radnych. Przedstawiciele kopalni kontaktowali się z radnymi wyjaśniając zarówno korzyści, jak i przewidywane następstwa górniczej działalności. Były to spotkania informacyjne (…). Przeprowadziliśmy wiele rozmów z panem prezydentem, podczas których – mimo wielu ustępstw z naszej strony – niestety nie udało się nam porozumieć” – napisała spółka w oświadczeniu.Zamieszaniu z niepokojem przyglądają się pracownicy JSW. – Węgiel jest tu, a nie gdzie indziej i trzeba go wydobyć. Do Boryni trafiłem w 1995 roku, bo to była najpewniejsza praca i tak zostało do dziś. Tylko kopalnie gwarantują stałą i godziwie płatną pracę. Chciałbym, by taką szansę dostały także nasze dzieci – mówi Michał Staniszewski, sztygar zmianowy z ruchu Borynia KWK Borynia – Zofiówka.Jarosław Zagórowski, prezes JSWW JSW S.A. pracuje około 23 tysiące osób, a w całej Grupie Kapitałowej ponad 30 tysięcy. Zdecydowana większość pracowników Grupy Kapitałowej to mieszkańcy regionu. Kilka tysięcy pracowników JSW S.A. to również mieszkańcy Żor. Niestety trwające już ponad dwa lata starania spółki nie spotkały się ze zrozumieniem ze strony władz Żor. Władze miasta muszą jednak zdawać sobie sprawę z tego, że biorą na siebie odpowiedzialność za tysiące miejsc pracy. Ich obawy o skutki planowanej inwestycji są jak najbardziej zrozumiałe, ale nie powinny przesądzać w tak drastyczny sposób o przyszłości górnictwa w rejonie Żor i zablokowaniu inwestycji decydującej o przetrwaniu najbliższej im kopalni, szczególnie że w grupie kapitałowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej pracuje obecnie 2,5 tysiąca mieszkańców Żor, a każde miejsce pracy w górnictwie generuje od 3 do 5 miejsc pracy w firmach okołogórniczych.Andrzej Tor, zastępca prezesa zarządu JSW SA ds. technicznychBez inwestowania w nowe złoża za kilkanaście lat spółka będzie musiała ograniczyć wydobycie, a to oznacza likwidację tysięcy miejsc pracy. Poza tym działalność górnicza w Polsce jest regulowana prawem geologicznym i górniczym, prawem ochrony środowiska i ustawą o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i spółka ściśle się do nich stosuje. Zasady uzyskiwania koncesji na wydobycie kopalin również są ściśle określone prawem i na każdym etapie przygotowywania dokumentacji analizowane są zagadnienia związane z ochroną środowiska naturalnego. Nic też nie dzieje się bez wiedzy gminy.Zgodnie z obowiązującymi przepisami plany ruchu zakładów górniczych są opiniowane przez wójtów, burmistrzów lub prezydentów miast.Waldemar Socha, prezydent ŻorZarzucanie nam, że brak naszej zgody spowoduje za kilkanaście lat likwidację trzech tysięcy miejsc pracy (z czego ok. 10 proc. to żorzanie) jest niegodną demagogią. Jastrzębska Spółka Węglowa, podobnie zresztą jak i inne przedsiębiorstwa górnicze, zlikwidowała już niejedną kopalnię i wtedy przenosiła pracowników do innego zakładu. Tak będzie również w przypadku Kopalni Borynia. Jeśli JSW będzie znajdowała nabywców na swój węgiel, a nie wydobędzie go spod Żor, to po prostu wydobędzie go w innych kopalniach.